Jakiś czas temu, miałem okazję ograć i opisać dla Was grę o tytule Night Book, będącą ukłonem w stronę praktycznie wymarłego gatunku, jakim są produkcje Full Motion Video, wtedy też wspomniałem, że nostalgia do tego typu produkcji sprawiła, że za jakiś czas możecie spodziewać się kolejnych tekstów na temat tego typu tytułów. Co ciekawe gry FMV zdają się wracać, za sprawą takich twórców jak Wales Interactive czy autorów gry, o której dzisiaj chciałem Wam coś opowiedzieć — D’Avekki Studios. Bez zbędnego przedłużania, zapraszam do recenzji Dark Nights with Poe and Munro!

Tytuł rzuca nas w wir przygód dwojga bohaterów, Eliis Munro oraz Johna „Poe” Pope (w tej roli Klemens Koehring oraz Leah Cunard), będących prowadzącymi w lokalnym radiu miasteczka August. Nie ma tu jednej spójnej historii, do której końca dążylibyśmy podczas gry, zamiast tego, twórcy zdecydowali się na przedstawienie nam 6ciu różnych przygód, których wspólnym mianownikiem są audycja radiowa, dwoje naszych prowadzonych, morderstwa, nadprzyrodzone zjawiska oraz okazjonalne wspominki z innych epizodów.
Jako że jest to produkcja FMV, oparta w całości na przerywnikach filmowych, to można ją oceniać bardziej w kategoriach serialowo-filmowych niż growych. W przeciwieństwie do innych gier tego typu, w jakie miałem okazję zagrać, mam wrażenie, że tutaj zarówno scenariusz jak i gra aktorska stoją na o wiele wyższym poziomie niż w przypadku konkurencji (a jeśli wierzyć recenzjom poprzednich gier to w przypadku tego studia zdaje się to być standardem).






Ciekawostka, deweloperzy miejscami mniej lub bardziej nawiązują do swoich poprzednich gier — The Infectious Madness of Doctor Dekker oraz Shapeshifting Detective (oba są na mojej Wish-liście), jednak ich znajomość nie jest w żaden sposób potrzebna, aby móc cieszyć się z gry w Dark Nights with Poe and Munro.
Przejście gry można spokojnie wcisnąć w jeden wieczór, gdyż pierwsze podejście zajmuje gdzieś 2-3 godziny. Jednak podobnie jak we wszelkich innych grach opartych o wybory gracza, czas ten może ulec wydłużeniu, jeśli postanowimy wrócić do jednego z sześciu rozdziałów, aby zobaczyć jak potoczą się losy Poe i Munro jeśli w danej scenie wybierzemy inną opcję.
Przyznam szczerze, że ogromnie trudno mi jest oceniać tego typu tytuł, bo z założenia jest to mieszanka śmiechu, horroru klasy Z i cringe’u, który zapewne trafi do określonej grupy odbiorców — do której też się zaliczam, gdyż bawiłem się przednio. Cieszy mnie, że nadal znajdują się twórcy, którzy chcą wypełniać nisze na rynku growym i dostarczają nam kolejne produkcje. Z tego co się orientuję, jest to trzecia gra FMV w dorobku D’Avekki Studios i coś mi mówi, ze nie ostatnia.




Na koniec ogromne podziękowania dla D’Avekki Studios za podrzucenie mi kopii do sprawdzenia.
To tyle na dzisiaj.
Mam nadzieję, że się Wam podobało!
Kuba „PlayStation Fanatyk”