Nareszcie się udało! Udało mi się skończyć wszystkie gry należące do „głównej” serii Silent Hill (SH Origins w trakcie a Shattered Memories wciąż czeka) i mam trochę mieszane uczucia. W wielu recenzjach gra dostała po dupie, że za mało Silent Hill w Silent Hill, że bohater nijaki, że motyw z pokojem jest do dupy itp. Rozpoczynając grę miałem te wszystkie głosy gdzieś z tyłu głowy i absolutnie brak jakichkolwiek oczekiwań. Już na dzień dobry dostajemy psychodeliczne intro, tak, że od samego początku zaczyna się jak dla mnie prawidłowo jak na horror. Poznajemy naszego bohatera Henry’ego, który odkrywa, że jest uwięziony w swoim mieszkaniu i nie może z niego ot tak wyjść – tym właśnie jest tytułowy „The Room”, miejsce, do którego będziemy sporo wracać podczas rozgrywki i które zmienia się wraz z naszymi działaniami. Po szybkim rekonesansie odkrywamy, że w łazience mamy cholernie wielką dziurę, która prowadzi…..właśnie w okolice Silent Hill (a przynajmniej taka jest moja teoria i będę się jej trzymał). W samym domu, w odróżnieniu od reszty gry przemieszczamy się w trybie FPP – co jest dzisiaj cholernie modne w horrorach. Powracając do naszego mieszkania, co jakiś czas znajdziemy kartkę wrzuconą pod nasze spowite łańcuchami drzwi a spoglądając przez wizjer dostrzeżemy czasem mniej lub bardziej ważne postacie, jak np. sąsiadkę (którą też możemy podglądać przez dziurę w jednej ze ścian – tak tak i nie jest to co sobie myślicie), która w dalszej części gry odegra swoją rolę. Podczas gry poznajemy jeszcze 2 postacie – gościa w długim płaszczu i małego dzieciaka, o których wiemy tyle co nic, a ich historię musimy sami wywnioskować z rozgrywki i materiałów/notatek na jakie się napotykamy w czasie gry. Co do samej gry i jej mechaniki to widzimy tutaj modny swego czasu nurt pchania gier bardziej w stronę action horroru – co dość średnio pasuje mi do serii i kojarzy mi się bardziej z Resident Evil 4 niż poprzednimi odsłonami SH. Silent Hill 4 jest najprostszą z serii, a jej trudność często leży nie w samych zagadkach, a w konieczności zapamiętania drogi, żeby np. zdobyć potrzebny przedmiot i wrócić z nim do odpowiedniej lokacji. Warstwa dźwiękowa to nadal najwyższa klasa wśród gier typu horror – Akira Yamaoka znowu to zrobiłeś zuchu!
Plusy
– Tło fabularne
– Lokacje
– Antagonista
– Klimat
Minusy
– Miejscami męczące sekwencje/backtracking
– Zrezygnowanie z bardziej rozbudowanych zagadek na rzecz akcji
– Walka
Dlaczego na samym początku napisałem, że czuję się zmieszany – a no dlatego, że sama gra nie jest zła jednak pozostaje ten niedosyt i myśl, że gdyby zostawili wszystko po staremu to byłoby o wiele lepiej. Nie mniej jednak gra jest naprawdę warta sprawdzenia!

Jeden komentarz Dodaj własny