O tym, w co ostatnio grałem słów kilka – The Quarry

Jeśli ktoś lubuje się w growych horrorach, to niezależnie od ich konkretnego rodzaju, w pewnym momencie musiał natrafić na coś z portfolio Supermassive Games. Przez ostatnie siedem lat, Brytyjczycy raczyli nas kolejnymi produkcjami łączącymi horror/thriller z filmem interaktywnym, co wychodziło im raz lepiej raz gorzej, ale ciągle na niezłym poziomie. Kiedy więc do sieci trafiła zapowiedź The Quarry i kolejna iskierka nadziei na coś, co mogłoby dorównać Until Dawn, moje horrorowe serce zabiło nieco mocniej, a hype nie opadał aż do dnia premiery. Czy finalny produkt spełnił moje oczekiwania? Zapraszam do czytania!

Był ktoś z Was kiedyś na jakimś obozie? Jeśli tak to istnieje spora szansa, że podczas jednej z posiadówek przy obozowym ognisku jeden z wychowawców wpadł na pomysł, aby opowiedzieć Wam jakąś „przerażającą” historię, która w 99.99% przypadków okazywała się przerażająco żenująca. Co jednak gdyby opowiastka ta okazała się prawdziwa?

Historia w The Quarry kręci się wkoło ośrodka Hackett’s Quarry, będącym niczym innym jak obozowiskiem dla dzieciaków, na którym wychowawcami są ich starsi koledzy. Po krótkim wstępie, nakreślającym nam nieco, z czym będziemy mieli do czynienia przez najbliższe kilka godzin, rozpoczynamy właściwą przygodę. Jako „pan marionetek”, wraz z siedmioma indywiduami, lądujemy pod koniec turnusu, kiedy nikogo z uczestników już nie ma, a kadra zarządzająca zbiera się do opuszczenia kamieniołomu (swoją drogą szkoda, że twórcy nie wpletli tu easter egga na wzór tego z Far Cry 4, w którym po prostu uruchomilibyśmy samochód i odjechali w siną dal). Jak się możecie domyślać, splot drobnych decyzji powoduje, że zostają oni na jeszcze jedną noc, aby zabalować i jeszcze raz spróbować swoich szans w romansach, noc ta jednak może dla części z nich może się okazać tą ostatnią. Pożegnalna impreza rozpoczyna się niewinnie — ognisko, alkohol, śmiechy, zabawy — i nic nie zwiastuje tego co ma się wydarzyć przed świtem, jednak szybko okazuje się, że nastolatkowie nie są tu do końca sami. Niestety nie mogę powiedzieć tu zbyt wiele, gdyż wręcz niezwykle łatwo wszedłbym tu na pole spoilerów, więc jedyne co powiem, to tajemniczo, że nie wszystko i nie wszyscy są tym i kim się wydają…

Pierwsze rozdziały gry w mojej ocenie są nieco zbyt rozlazłe, bo choć pozwalają nam poznać nieco lepiej wszystkich bohaterów i relację między poszczególnymi członkami grupy, tak myślę, że spokojnie można by to skrócić gdzieś o 1/3 bez utraty czegokolwiek istotnego.

Mechanika gry to rozwinięcie dobrze już znanego z poprzednich projektów SMG, horroru/thirllera w formie filmu interaktywnego, w którym rzuca się naszych bohaterów w mniejsze/większe lokacje, pozwala nieco po-eksplorować i zmusza nas do podjęcia kolejnych decyzji, z których dosłownie każda może mieć kolosalne znaczenie w kolejnych rozdziałach historii. „Wybór ścieżki” jest jasno komunikowany przez efekty rodem z taśm VHS i tak jak wcześniej tu też możemy podejrzeć w menu streszczenie naszych wyborów. Oczywiście, żeby nie było tak idealnie, to oczywiście są również momenty gdzie kontrola nad wydarzeniami jest tylko iluzoryczna i niezależnie do tego co powiemy lub zrobimy, gra potoczy się tak, jak zaplanowali to jej twórcy, ale nie jest to aż tak uderzające jak w innych grach reklamujących się mechanikami opartymi na „efekcie motyla”. Podczas eksploracji, przyjdzie nam odkrywać kolejne poszlaki, rzucające nieco światła na miejsce i sytuację, w której przyszło się nam znaleźć, a także karty tarota pokazujące fragment przyszłości, przydatne w oszukaniu przeznaczenia. Klimat gry na tyle dobrze buduje napięcie, że nie raz złapałem się na tym, że nie byłem do końca przekonany czy chcę przeszukiwać dane miejsce, gdyż nie wiadomo było czy za chwilę nie znajdę w sytuacji, która dla aktualnego bohatera może okazać się tą z serii „być albo nie być”

Aby pomóc graczom zorientować się nieco w gameplay’u i jednocześnie pomóc utrzymać jak najwięcej osób przy życiu, twórcy zadbali o samouczki, zrealizowane w postaci świetnych przerywników, wykonanych niczym stare kreskówki, które to opisują kolejne, przydatne elementy rozgrywki. W przerwach pomiędzy kolejnymi rozdziałami przyjdzie nam spotkać kolejną postać, która podobnie jak Kustosz z serii The Dark Pictures Anthology czy Psychiatra z Until Dawn są komentatorami naszych poczynań.

Oprawa audio-wizualna na PlayStation 5, potrafi jednocześnie zachwycić jak i odrzucać. Modele postaci wykonane są po prostu fantastycznie, a animacja/mimika twarzy to po prostu majstersztyk najwyższej klasy (deweloperzy z tego studia zawsze kojarzeni byli z rewelacyjnymi postaciami, jednak tutaj to już kolejny level). Poza tym lokacje trzymają mroczny klimat, a wszystko to kontrastuje z tragicznym wykonaniem niektórych mniejszych i większych detali — w moim przypadku chyba najbardziej uderzyło mnie to, jak paskudnie została wykonana woda i jej animacja… aż mi się przypomniało Daymare 1998 i „rzyganie pikselami” przez zombiaka. W kwestii technicznej nie mam tu za wiele do zarzucenia poza standardowymi glitchami, nieresponsywnymi elementami otoczenia, lekkim rozjazdem sync’u jednej z postaci czy okazjonalnymi wpadkami pracy kamery, odpukać nie ma tu nic, co mogłoby skutecznie zniechęcić do poznawania historii.

Pierwsze podejście zamknąć można w około 8-10 godzinach rozgrywki (10 głównych rozdziałów), co jak na „film interaktywny” jest wynikiem naprawdę przyzwoitym. Jeśli jednak dla kogoś to zbyt mało i podobnie jak część bohaterów, chciałby spędzić na obozie nieco dłużej czasu, to pewnie ucieszy go fakt, że krótko przed premierą gry, Will Byles z Supermassive Games wspomniał, że na graczy czeka aż 186 różnych zakończeń, a to, które zobaczymy zależy nie tylko od liczebności ocaleńców, ale również od wybranych ścieżek podczas gry (scenariusz przekazany aktorom liczył sobie ponad 1000 stron). Dodatkowo mamy tu również tryb współpracy kanapowej, gdzie każdy z graczy kieruje kolejną postacią, podczas gdy reszta w tym czasie obserwuje rozgrywkę oraz tryb filmowy, w którym od początku możemy mieć istotny wpływ na scenariusz rozgrywany na ekranie.

Miłym dodatkiem jest tu polskie tłumaczenie w formie napisów, co zapewne doceni spora ilość graczy, szczególnie że w przypadku The Dark Pictures Anthology słychać było naprawdę sporo głosów niezadowolenia z braku jakiekolwiek formy polonizacji na konsolach.

Więc jak finalnie oceniam The Quarry? Czy rzeczywiście możemy ten tytuł nazwać Until Dawn 2? Cóż świetnie zrealizowany scenariusz w klimacie slashera klasy B, rewelacyjne elementy grafiki i trzymający w napięciu klimat — czego chcieć więcej? Oczywiście nie obeszło się bez wpadek, o których wspomniałem wcześniej, jednak zestawiając je z całością, nie mają one aż tak dużego znaczenia. Nie pozostaje nic innego jak czekać na kolejne ruchy ze strony Supermassive Games, bo nie ma wątpliwości, że doskonale wiedzą, co robią i możemy się spodziewać tylko coraz lepszych produkcji spod ich ręki.

Na koniec podziękowania dla wydawcy gry, firmy Cenega za podrzucenia mi gry do sprawdzenia!

To tyle na dzisiaj.
Mam nadzieję, że się Wam podobało!
Kuba „PlayStation Fanatyk”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s