Kroniki Grozy #2 – Siren Blood Curse / New Translation

Trochę to trwało ale w końcu jest, drugi odcinek z serii Kroniki Grozy. Odbiór pierwszego tekstu był zaskakująco pozytywny co mnie niezmiernie cieszy, tak więc nie przedłużając – zapraszam do czytania mojej sterty nieuporządkowanych myśli – tym razem SIREN.

Pozostajemy w podobnych klimatach co wcześniej bo jeśli pamiętacie to w poprzednim wpisie opowiadałem Wam o grze z serii Silent Hill (tak wiem, Downpour nie zrobili Japończycy ale to nadal Silent Hill), a tak się składa, że zarówno Siren jak i Silent mają to samo japońskie pochodzenie i tego samego ojca – Keiichiro Toyama. Siren, trafiło na PlayStation 2 w listopadzie 2003 w Japonii, a kilka miesięcy później zawitało do Europy, natomiast w 2008 roku, gracze otrzymali remake na PlayStation 3 i to właśnie o to wydanie będzie się opierał dzisiejszy tekst. Dlaczego? Ponieważ była to jedna z pierwszych gier, które zakupiłem na moją nowo nabytą konsolę i jednocześnie moja pierwsza styczność z tą serią. W Japonii znana jako Siren: New Translation, w Europie dostała podtytuł Blood Curse, który jak dla mnie jest o wiele bardziej adekwatny do tego co się odwala na ekranie podczas gry. Ponownie za produkcję odpowiada Pan Toyama, co pewnie swego czasu było tabletką na uspokojenie dla tych, którzy na wieść o remake’u, bali się, że odświeżona wersja nie dorówna oryginałowi.

Tuż po odpaleniu gry wiedziałem, że będzie dobrze, ścieżka dźwiękowa z menu głównego idealnie pasowała do klimatu horroru a przez dłuższy czas denerwowałem nią moją narzeczoną.

Co do samej gry to mamy tutaj do czynienia z survial horrorem pełną gębą, gdzie najważniejszym elementem jest właśnie przetrwanie a nie rozpieprzanie kolejnej fali nieumarłych. Akcja w Blood Curse zaczyna się od przybycia amerykańskiej ekipy telewizyjnej do Hanudy, wioski w której w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęli ludzie. Wszystko paradoksalnie staje się jasne i jednocześnie skomplikowane kiedy natrafiamy na przerażający rytuał związany z religią zwaną Mana, w którym składane są ofiary z ludzi..
W zasadzie od tego momentu już wiemy, że mamy przesrane, gdyż szybko okazuje się, że praktycznie każdy w wiosce został przemieniony w Shibito które nie dość, że są trochę bardziej rozumne i „ludzkie” niż typowe zombie do których przyzwyczaiły nas horrory (np. przemieniony rolnik kiedy nie chce odgryźć nam głowy spokojnie grabi sobie swoje pole, a policjant, którego spotykamy na samym początku gry doskonale wie, że zamiast nas ganiać to lepiej do nas strzelić..) to jeszcze nie można ich zabić.

W internecie można znaleźć wiele informacji i wpisów osób, które twierdzą, że historia w grze, zainspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami oraz, że wioska Hanuda naprawdę istnieje gdzieś w Japonii. Spowodowane było to między innymi przez akcję marketingową, która miała za zadanie promować grę – stworzono kilka (jak nie kilkanaście) fałszywych stron, które zawierały informacje o tajemniczych morderstwach jak i innych, dziwnych wydarzeniach w japońskiej wiosce. Co ciekawe, część z tych stron jest nadal dostępna do sprawdzenia – na przykład blog Howarda Wrighta, jednego z bohaterów gry.

http://hw-biker.blog-paradise.com/e/index.html

A jaka jest w końcu prawda? Cóż, o ile w żadnej wiosce w Japonii rzeka nie płynęła krwią a ludzie nie zamienili się w nieśmiertelne zombie tak kopiąc nieco głębiej można się dowiedzieć o kilku teoriach, które zdają się całkiem nieźle pasować do tego całego szaleństwa.

Po pierwsze wioska Hanuda – tutaj zdania są podzielone, z jednej strony, mówi się, że wioska zainspirowana była opuszczoną częścią, japońskiego miasta Chichibu, druga zaś (która dla mnie jest bardziej prawdopodobna) to ta, że inspiracją była Japońska legenda o wiosce u stóp góry Inunaki, której nie można znaleźć na żadnej mapie, a ci którzy do niej trafili, nigdy nie powrócili..

Legenda głosi, że w wiosce nie działają żadne urządzenia elektroniczne a na porządku dziennym są morderstwa, okultystyczne rytuały oraz kanibalizm

Pod drugie, zagadkowe morderstwa – okazuje się, że do mordu rzeczywiście doszło (choć nie z powodu jakichś rytuałów). Wydarzenie to znane jest jako „Tsuyama Massacre” (wybaczcie ale nie będę wymyślał tytułów rodem z tłumaczeń filmowych). 21 maja 1983 roku, Mutsuo Toi przeciął linię elektryczną do wioski Kamo, tym samym pogrążając ją w ciemności. Około 1:30 zabił swoją 76-letnią babcię, ścinając jej głowę toporem a potem krążył po wiosce od domu do domu, uzbrojony w broń białą jak i palną, z przyklejonymi latarkami do głowy. Zabił 29 sąsiadów (z których 27 zginęło na miejscu), czyli ok. 1/2 populacji całej wioski. O świcie popełnił samobójstwo, strzelając sobie w pierś. Pozostawił on po sobie listy w  których wyjaśnił, że powodem mordu była zemsta na społeczności, która go odizolowała od siebie, gdy ten zachorował na gruźlice a babcię zabił gdyż nie chciał aby ta żyła z piętnem wnuczka mordercy, dodatkowo też opisał całe przygotowania gdzie wspomina, że specjalnie czekał aż kobiety wrócą do swoich domów aby móc zabić wszystkich naraz.

Wracając do samej gry to mamy tutaj do czynienia z survival horrorem typu Clock Tower czy Haunting Ground gdzie nasi przeciwnicy są w zasadzie nie do zatrzymania a jedynym sposobem aby przetrwać jest ucieczka, chowanie się i skradanie za ich plecami. Owszem, możemy dobyć jakieś broni (a wachlarz jest naprawdę ogromny) jednak choćbyśmy mieli bazookę to jedyne co ona zrobi to ogłuszy tymczasowo lub spowolni to cokolwiek nas goni. Wszystko to ułatwić ma nam specjalna mechanika, dzięki której możemy widzieć to co Shibito, które chcemy ominąć – ekran dzieli się wtedy na pół niczym podczas lokalnego coopa a my możemy w czasie rzeczywistym sprawdzać pole widzenia naszego nieumarłego przyjaciela. Pamiętam, że nieziemsko wnerwiała mnie ta funkcja, głównie dlatego, że w momencie jej włączenia płynność gry potrafiła spać do poziomu filmu poklatkowego, przez co nie korzystałem z niej tak często jak pewnie życzyliby sobie tego twórcy.

Gra podzielona jest na 12 epizodów, które mają przypominać jakiś serial czy coś w tym rodzaju, na początku każdego kolejnego odcinka dostajemy, krótką retrospekcję z poprzednich wydarzeń a na końcu krótką zajawkę tego co czeka nas dalej.
Pierwsze epizody wydają się dość krótkie i mało napakowane treścią, jednak im dalej tym lepiej. Wydarzenia ułożone są asynchronicznie co związane jest z tym, że do naszej dyspozycji, oprócz wcześniej wymienionej ekipy filmowej, dostajemy inne grywalne postacie. Łącznie 7 bohaterów, których losy przecinają się w różnych epizodach, przez co przyjdzie nam odwiedzać te same miejsca jednak z różnej perspektywy dzięki czemu, każda kolejna postać dostarcza nam kolejny element układanki, mającej wyjaśnić nam CO DO JASNEJ CHOLERY TUTAJ SIĘ ODWALA?!?!

O ile zwykle nie zwracam szczególnej uwagi na grafikę tak tutaj przykuła ona dość mocno moją uwagę – nałożono sporo filtrów tak aby wszystko przypominało starą poniszczony film rodem z taśm VHS, do tego dość ograniczona i jednocześnie bardzo dobrze dopasowana paleta barw i wszechobecna ciemność sprawiały, że na moich plecach nie raz pojawiały się ciarki – szczególnie kiedy grałem w nocy siedząc sam w domu..

Podsumowując te całe wypociny – moim zdaniem Siren, zarówno wersja z PS2 (której recenzję znajdziecie na mojej stronie) jak i remake na PS3 można spokojnie traktować jako ukrytą perełkę gatunku survival horror, w którą każdy fan japońskiej szkoły straszenia powinien zagrać. Wszyscy chętni aby sprawdzić czy gra rzeczywiście potrafi przestraszyć mogą to zrobić bez problemu gdyż wersja na ps3 kosztuje kilkadziesiąt złoty (zarówno cyfra jak i cd) a jakiś czas temu, oryginał z PS2 trafił w cyfrowej formie na nową generację i na promocji kosztuje tyle co paczka fajek (sam się nawet skusiłem na zakup).

PS. Co do wersji na PS2 to niedługo po premierze jedynki powstał sequel, który może też kiedyś trafi do tej serii.

Do następnego!
PlayStation Fanatyk

Jeden komentarz Dodaj własny

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s