Dawno temu, kiedy jeszcze na studiach kupiłem sobie swoje pierwsze PlayStation 2, wśród tony ściągniętych z neta gier – tak tak piraciłem kiedyś na potęgę – znalazł się nic niemówiący mi tytuł Destroy All Humans!, który odpaliłem, pograłem z godzinę i o którym zapomniałem na kolejną dekadę. Mamy 2020 rok, a THQ postanowiło przywrócić do życia „wesołego” Crypto i przedstawić go obecnym graczom. Czy wskrzeszenie marki sprzed 15 lat było dobrym pomysłem? Czy gameplay i humor przetrwały próbę czasu? No i oczywiście, czy warto zagrać?

Akcja gry rzuca nas do lat 50tych Stanów Zjednoczonych, gdzie jako Crypto (a dokładniej Cryptosporidium-137, tylko kto by to zapamiętał) wyruszamy na Ziemię. Naszym głównym zadaniem jest ekstrakcja DNA rasy Furonów, które przez pewien zbieg okoliczności zostało zaszczepione w ludzkiej rasie, a które to jest niezbędne do klonowania kolejnych Furonów, dodatkowo musimy również odnaleźć naszego poprzednika, Crypto-136, którego statek rozbił się gdzieś w okolicach Rockwell. Warto również zaznaczyć, że nasz mały „zielony człowieczek” nie należy do zbyt przyjemnych i raczej należy go postrzegać przez pryzmat socjopaty, który nie cofnie się przed niczym i będzie czerpał niepohamowaną radość z unicestwiania ludzkości.

Skoro poznaliśmy już naszego bohatera i jego misję to przejdźmy zatem do samej rozgrywki. Mamy tutaj do czynienia z platformówką 3D, gdzie misje rozgrywamy na kilku mniej lub bardziej otwartych lokacjach (remake dodaje całkowicie też całkowicie nową misję w Strefie 42). Choć nie jest to gra z w pełni otwartym światem to często zyskujemy pewną dozę swobody w eksploracji miejscówek i wybraniu drogi do naszego celu. Każde zadanie jakie przyjdzie nam wykonać, poza celem głównym, ma również cele poboczne – jak np. pozostać niezważonym czy zabij X ludzi w jakiś konkretny, wykręcony sposób.
Aby sprostać wszystkim wyzwaniom jakie przyjdzie Crypto stawić czoła na Ziemi, został on wyposażony w całkiem niezły arsenał – do dyspozycji mamy min. Szoko spluwę, która razi prądem; Sondę analną, działania chyba nie muszę wyjaśniać; Psychokinezę, która pozwala nam miotać ludźmi, jak i przedmiotami; Promień dezintegrujący, przypominający coś w rodzaju karabinu oraz kilka innych zabawek, które pozwolę Wam odkryć samemu. Wszystko czym posługujemy się w grze (ze statkiem włącznie), możemy ulepszać pomiędzy misjami, na naszym statku matce, a walutę do tego zbieramy wyrywając mózgi oraz wypełniając cele poboczne (jeśli zechcecie wymaksować wszystkie ulepszenia broni i statku, to niestety bez grindu się nie obejdzie).
Pomimo teoretycznie prostego w swoich założeniach celu jakim jest eksterminacja ludzkości, misje jakie przyjdzie nam rozegrać potrafią być dość różnorodne, znajdziemy tutaj klasyczne „znajdź i zniszcz”, eskortę, obronę przed falami wrogów, walki z bossami czy misje „stealth”.
Od strony technicznej nie mam się w sumie do czego przyczepić, poza tym, że miejscami trafiałem na nieresponsywne znaczniki przedmiotów i postaci (co pewnie nie trudno naprawić drobną łatką). Karykaturalna grafika nie starzeje się tak bardzo jak wczesne gry 3D, co niewątpliwie działa na korzyść produkcji, gdyż po lekkim liftingu wygląda naprawdę nieźle. Szkoda jedynie, że twórcy nie postanowili nieco podrasować całej rozgrywki, wykorzystując możliwości obecnej generacji, przez co dokładnie jak 15 lat temu, to co widzimy na ekranie jest sztucznie ograniczone – limit postaci na ekranie czy znikające trupy i zniszczone pojazdy – niby to nic wielkiego ale skoro to remake to chciałoby się nieco więcej w tej materii.
Przejście gry zajęło mi jakieś 6 godzin, co wydaje się być dzisiaj absolutnym minimum dla kampanii single player. Dla tych, którym wiecznie mało, twórcy oddali możliwość odwiedzania ponownie danych obszarów, zbieranie znajdziek i odhaczanie kolejnych wyzwań – wszystko to może skutecznie wydłużyć czas rozgrywki.

Kończąc ten mój wywód, muszę zgodzić się z moim przyjacielem Wojtkiem z blogu Stare Konie, który stwierdził, że jest to dokładnie to samo co dostaliśmy 15 lat temu na PlayStation 2, tylko w szatach PlayStation 4. Fakt ten może być zarówno zaletą jak i wadą, a wszystko zależy od danego gracza – osobiście, dla mnie, wielkiego fana ery PS2, była to świetna podróż do przeszłości i te kilka godzin, które spędziłem z Destroy All Humans! w weekend mogę zaliczyć do udanych. Choć niektóre odwołania jakie znajdziemy w grze, mogą wydać się już nieco zardzewiałe, a nierówny poziom trudności czasem może frustrować, to mimo wszystko fun jaki płynie z wyrywania mózgów i zabawy sondą analną na ludziach, wynagradza wszystko. Od siebie polecam każdemu kto grał w oryginał, a także tym, którzy zawsze chcieli wcielić się w najeźdźców z kosmosu z lekkim przymrużeniem oka, a nie tylko obrońców naszej planety.

Na koniec, ogromne podziękowania dla polskiego oddziału Koch Media, za podesłanie gry 🙂
Mam nadzieję, że się Wam podobało.
Do następnego!
Kuba „PlayStation Fanatyk”
Świetna recka, dzięki. No i na deser mega fota 😍
PolubieniePolubienie
:3
PolubieniePolubienie
Dobra recenzja
PolubieniePolubienie
Dzięki! 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A takie pytańe ty z zawodu jesteś redaktorem😅😅
PolubieniePolubienie
Bardzo fajny wystruj strony powiesz jakiego motywu użyłeś??
PolubieniePolubienie
Programistą 😀
PolubieniePolubienie
Myślałem bo naprawdę fajna rec .
PolubieniePolubienie