O tym, w co ostatnio grałem słów kilka – Wonder Boy Collection

Moda na remasterowanie, portowanie i przywracanie z martwych kolejnych marek sprzed lat zdaje się nie nie maleć. Jako gracz z całkiem sporym stażem zwykle patrzę na to dość przychylnie przez różowe okulary nostalgii, co pozwala mi czasem na powrót do klasyków sprzed lat, bez konieczności męczenia się ze sprzętem. Na fali tego nurtu płynie również ININ Games, którzy to postanowili wrzucić na rynek Wonder Boy Collection. Sama marka, choć swoje początki miała jeszcze przed 1990 rokiem, może być całkiem nieźle rozpoznawana nawet dzisiaj, za sprawą remake’ów trzeciej oraz czwartej odsłony, jak i nowej części w serii, która ukazała się jakieś cztery lata temu.

Tym razem jednak dostajemy czyste porty/emulację czterech gier z serii, począwszy od arcade’owego Wonder Boy’a z 1986 roku (po którego odpaleniu swoją drogą doznałem deja vu i dopiero po chwili załapałem, że na NESa/Pegasusa trafił on jako Adventure Island). Sama gra to prosty platformer z rozgrywką „na czas”, w którym musimy przemieścić się z lewej do prawej, zbierając po drodze punkty w postaci owoców, zabijając naszym tomahawkiem żaby pająki i inne stwory. Niby proste, ale miejscami stanowiącej nie lada wyzwanie, kiedy okazuje się, że liczy się każdy centymetr, a minimalny błąd może prowadzić do zgonu.

Kolejną grą na liście jest Wonder Boy in Monster Land i tu niemałe zaskoczenie, bo autorzy postanowili na dość sporą ilość zmian. Jako Bocke Lee Temjin aka Book, trafiamy do średniowiecznej krainy, porzucając deskorolkę i trawiastą sukienkę na rzecz tarczy i miecza. Nie tylko setting uległ zmianie, ale również gameplay — postanowiono zaczerpnąć nieco z gatunku RPG — odwiedzamy sklepy, zbieramy lepsze uzbrojenie i ekwipunek wpływający na nasze możliwości (większy miecz = siła, buty = szybkość etc.) a z pokonanych wrogów czasem wypadają zwoje pozwalające na kilka ograniczonych, magicznych ataków. Upgrade otrzymali także bossowie, gdyż tym razem każdy z nich jest inny i na każdego potrzebna jest nam odmienna taktyka. Sama gra zachęca również do eksplorowania i odkrywania tajnych przejść i pomieszczeń (mała podpowiedź — radze uważać jak stąpacie bo nie zawsze czeka na Was komnata ze złotem).

Następna w kolejce jest Wonder Boy in Monster World i w zasadzie mamy tu opcję „jeszcze więcej, jeszcze mocniej”. Mix platformera i RPG z lekkim vibe’em Metroidvanii, tyle że z poprawionym praktycznie każdym aspektem gry (niestety poza precyzją sterowania i detekcji kolizji). Do naszej dyspozycji oddano nowego wojaka — Shion’a. Nie za bardzo jest się tu nad czym rozwodzić, to po prostu kolejna gra z serii, która nie wnosi tak naprawdę (skok pomiędzy 1 a 2 tytułem był zdecydowanie bardziej odczuwalny) nic szczególnego poza drobnymi zmianami w walce i poprawioną oprawą audiowizualną.

Ostatnim tytułem, który postanowiono zawrzeć w tym zestawieniu jest Monster World IV. Może nieco dziwić zmiana nazewnictwa, jednak jest to związane z tym, że nasz Wonder Boy to tym razem Wonder Girl, a dokładniej zielonowłosa Asha. Zmianie uległ nie tylko protagonista, ale również otoczenie — tym razem zamiast średniowiecznej krainy fantasy przyjdzie nam przemierzać świat rodem z Baśni tysiąca i jednej nocy — jak i sam gameplay, który stracił nieco ze swoich erpegowych naleciałości. Co ciekawe tytuł ten otrzymał swój pełnoprawny remake nie tak dawno jak rok temu.

Grafika to temat, który w sumie chyba mogę pominąć, gdyż są to po prostu porty (z czego 2 pierwsze gry mają już ponad 30 lat na karku). Na plus należy zaliczyć możliwość lekkiej customizacji wyświetlanego ekranu w postaci filtrów. Muzyka to natomiast świetnie wykonany chiptune, który zadowoli nie jednego retro-maniaka. Grę ogrywałem na PS5 i nie zauważyłem nic przesadnie denerwującego, co mogłoby wpływać negatywnie na doznania z rozgrywki.

Ukończenie całego pakietu może Wam zająć spokojnie jakieś 15-20 godzin, co wydaje się być bardziej niż zadowalającym wynikiem, szczególnie biorąc pod uwagę kwotę, na jaką została wyceniona kolekcja. Twórcy kompilacji dorzucili nam również ułatwienie w postaci możliwości przewijania rozgrywki oraz zapisu w dowolnym momencie, co może okazać się przydatne, biorąc pod uwagę, że pierwsze dwa tytuły to gry przeniesione wprost z salonów arcade.

Przyznam szczerze, że do samego końca miałem problem z podsumowaniem tych kilku wieczorów rozgrywki. Jeśli miałbym oceniać same gry, to raczej nie będą miały wielkiej siły przebicia (dodatkowo Monster World IV otrzymało jakiś czas temu pełny remake). Nostalgia to jednak potężne narzędzie i ja sam najlepiej bawiłem się z pierwszą odsłoną Wonder Boy, powtarzając planszę za planszą. To, co twórcom trzeba oddać, to to, że sama emulacja wykonana jest bardzo dobrze, a uwspółcześnione dodatki pozwalają jeszcze bardziej cieszyć się z rozgrywki. Jeśli retro to twoja bajka, lub pamiętasz „Cudownego Chłopca” z dawnych lat to ta składanka wydaje się być dobrym zakupem (szczególnie że można ją dostać również na fizyku, za przyzwoitą cenę), w innym przypadku znajdzie się sporo ciekawszych tytułów tego typu na rynku indie.

Ogromne podziękowania dla ekipy ogarniającej PR wydawcy za podrzucenie mi kodu na grę!

To tyle na dzisiaj.
Mam nadzieję, że się Wam podobało!
Kuba „PlayStation Fanatyk”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s