O tym, w co ostatnio grałem słów kilka – Sagebrush

Nie byłbym sobą, gdybym przy okazji kolejnych cyklicznych promocji na PlayStation Store, nie postarał się wygrzebać jakiegoś nietuzinkowego indyka. Cóż można powiedzieć, że zadanie wykonane, gdyż za mniej niż cena paczki fajek, udało mi się wypatrzyć Sagebrush od Redact Games — sekty religijne? Grafika rodem z PSX? Klikam dodaj do biblioteki i odpalam. Jaki wrażenia po ograniu mojego znaleziska? Zapraszam do czytania!

Bez bicia przyznaję, że dość sporą frajdę sprawiają mi mniej lub bardziej rozbudowane symulatory chodzenia (o ile można o nich powiedzieć „rozbudowane”) — takie In Rays of Light czy Suicide of Rachel Foster polecam każdemu. Właśnie z grą tego gatunku mamy do czynienia po odpaleniu Sagebrush. Jako niemy protagonista trafiamy na opuszczone ranczo Black Sage, będące niegdyś domem dla sekty Perfect Heaven, a także miejscem tragicznych wydarzeń.

Fabuła gry otwiera przed nami drzwi do smutnej historii, opowiadającej o tym do gdzie może się znaleźć człowiek, będąc na dnie, szukający czegoś, co mogłoby go trzymać przy życiu. Jako niemy protagonista trafiamy na opuszczone ranczo Black Sage. Ów fabułę poznajemy poprzez eksplorację budynków na terenie rancza, dokumenty i notatki oraz coś na wzór audio-dzienników (które swoją drogą chyba już na zawsze będą mi się kojarzyły z serią Bioshock), które nagrane zostały przez ówczesnych mieszkańców rancza. Poza eksploracją i okazjonalnym rozwiązaniem zagadki na zasadzie „znajdź klucz, o którym przeczytałeś w notatce dwa pomieszczenia dalej” nie uświadczycie tu nic więcej pod względem gameplay’u.

Co prawda, że nie uświadczymy tu żadnego zagrożenia, które mogłoby spowodować wyświetlenie ekranu „Game Over”, to mimo wszystko atmosfera opuszczonego terenu, gasnące światła, odgłosy skrzypienia i trzasków, ślady krwi i tortur (co prawda pikselowe, ale zawsze..) oraz historia, którą poznajemy podczas eksploracji napawają niepokojem. Choć twórcy w samej grze nie zawarli informacji jakoby tytuł oparty był na faktach, tak po ograniu go możemy bez problemu dostrzec wyraźne podobieństwa do sytuacji związanych z sektami, które niegdyś nie schodziły z pierwszych stron gazet (nawet sama nazwa sekty w grze jest wyraźnym nawiązaniem do niegdyś istniejącej — Heaven’s Gate).

Nie sposób nie wspomnieć o oprawie audiowizualnej. Graficznie mamy tu coś na wzór grafiki przynoszącej na myśl czasy pierwszego szaraka czy starych przygodówek na PC, choć w nieco lepszym/podrasowanym wydaniu — i muszę powiedzieć, że nostalgia mocno w tym temacie. Udźwiękowienie natomiast jest dobrze dopasowane do całego klimatu, a niepokojące dźwięki potrafiły nieco przyśpieszyć tętno — jedynie czasem miałem wrażenie, że występują jakieś problemy z poziomem głośności podczas gry.

Sagebrush w swojej prostocie było dla mnie naprawdę ciekawym doświadczeniem. Choć wybrana stylistyka może się podobać lub nie, tak nie można tej grze odmówić ciekawie opowiedzianej historii i klimatu, jaki jej towarzyszy. Choć napisy końcowe zobaczyć można w ciągu godziny czy dwóch, to myślę, że współczynnik jakości do ceny jest jak najbardziej zadowalający. Cóż osobiście polecam każdemu, kto odnajduje się w grach nastawionych na narrację i mam nadzieję, że jeszcze uda mi się wygrzebać coś podobnego na kolejnych promocjach.

To tyle na dzisiaj.
Mam nadzieję, że się Wam podobało!
Kuba „PlayStation Fanatyk”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s