O tym w co ostatnio grałem, słów kilka – Detroit: Become Human.

Na wstępie od razu zaznaczam, że moje zdanie może nie być zbyt obiektywne jako fana gier od QUANTIC DREAM, ale dajcie mi szansę i przeczytajcie do końca. Na kolejną produkcję Davida Cage’a i jego ekipy czekałem w zasadzie od momentu kiedy skończyłem Heavy Rain i zobaczyłem tech demo „Kara”. I oto 6 lat później, biegnę do sklepu w dzień premiery (co nie zdarza mi się prawie wcale) aby dostać w swoje ręce kolejną grę francuzów. Podekscytowany i jednocześnie pełen obaw.. Czy dali radę? Czy grze będzie bliżej do tego co dostałem w cudownym Heavy Rain czy nijakim Beyond Dwie Dusze. O tym postaram się wam powiedzieć za chwilę.

„Widziałem rzeczy, o których Wam, ludziom, się nie śniło (…) Wszystkie te chwile przepadną w czasie jak łzy w deszczu… Pora umierać”.

Ten fragment z kultowego już filmu Ridleya Scotta – Blade Runner, mógłby być idealnym podsumowaniem tego co zaprezentował nam David Cage i jego ekipa. Gra rozgrywa się w niedalekiej przyszłości, mianowicie w 2038 roku, kiedy to ludzie opanowali budowanie inteligentnych maszyn, łudząco przypominających ludzi. Androidy są wykorzystywane w każdym możliwym celu i dziedzinie życia codziennego – od bycia lekarzem po opiekunkę do dzieci. W pełni posłuszni, programowalni niewolnicy ludzi..Sytuacja ulega jednak drastycznej zmianie gdy w oprogramowaniu androidów dochodzi do błędów a one same zaczynają myśleć i czuć. Historię tę obserwujemy z perspektywy trzech bohaterów – androidów. Connor, android śledczy, przysłany przez firmę CyberLife aby pomóc w tropieniu zbuntowanych maszyn oraz rozwiązaniu zagadki ich powstania; Kara, opiekunka małej dziewczynki, której naćpany wiecznie ojciec zgotował piekło na ziemi; Markus, ostatni z naszych bohaterów, opiekun starszego malarza, który widział w nim nie tylko swojego sługę ale przyjaciela, syna, człowieka. To co łączy całą trójkę to pragnienie akceptacji przez ludzkość. Connor chce być postrzegany jako dobry glina, Markus chciałby aby ludzie patrzyli na androidy jak na równych sobie, a Kara….po prostu chce być matką. Tak jak w poprzednich produkcjach francuzów losy naszych bohaterów przecinają się w mniej lub bardziej oczywisty sposób a tylko od naszych decyzji zależy jak potoczy się historia i jaki będzie jej koniec. Klasycznie już dla produkcji od QD, mamy tutaj do czynienia z efektem motyla, jednak dodatkowo zostało to rozbudowane o schematy rozdziałów. Po każdym z nich gracz ma możliwość podejrzenia swojej ścieżki wyborów i ilości możliwych jeszcze do wykonania czynności. Sama rozgrywka to już klasyka, film interaktywny z sekwencjami QTE i rozwiązywaniem zagadek. Ciekawym dodatkiem jest tutaj coś w rodzaju trybu detektywa z Heavy Rain czy serii gier Batman, gdzie skanując otoczenie jesteśmy w stanie zobaczyć więcej niż gołym okiem, dzięki czemu możemy odblokować kolejne możliwości poprowadzenia wydarzeń widocznych na ekranie.

Plusy:
– Historia
– Grafika
– Długość rozgrywki
– Schematy rozdziałów
– Soundtrack
– Brak nadmiaru QTE
– Bohaterowie

Minusy:
– Zgrzyty sterowania
– Okazjonalne błędy z teksturami

Po raz kolejny David Cage zaserwował mi połączenie gry wideo i kinowego doświadczenia w najlepszej postaci. Twórcy bezpardonowo poruszają kwestie przemocy, dyskryminacji, niewolnictwa czy tego, że sztuczna inteligencja może być bardziej świadoma samej siebie niż wydaje się jej konstruktorom.
Detroit Become Human jest wszystkim tym czego oczekiwałem i choć nie należę do największych fanów klimatów sci-fi to historia przedstawiona w grze przykuła mnie skutecznie do konsoli. Czy polecam? Oczywiście, że tak, Sony zyskało kolejny mocny exclusive w swoim portfolio a ja osobiście mam nadzieję, że jeszcze usłyszymy o Quantic Dream.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s