W przerwie pomiędzy kolejnymi premierami postanowiłem ruszyć w końcu mój backlog, wybór padł na horror od szwedzkiego studia Frictional Games – SOMA. Czy było strasznie? Czy twórcy dorównali swoim wcześniejszym dokonaniom? Zapraszam do czytania!
Historia wrzuca nas w skórę Simona Jarretta, zwykłego gościa, który niestety brał udział w wypadku samochodowym, w którym zginęła jego ukochana, a jakby tego było mało, to sam Simon niestety doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu, przez co musi przejść przez masę skomplikowanych badań i to podczas jednego z nich, jego życie ponownie zmienia się o 180 stopni. W trakcie skanu mózgu, który miał pomóc w ustaleniu tego jak rozległe są jego uszkodzenia, nasz bohater traci przytomność, by po chwili obudzić się w miejscu, które nijak nie przypomina gabinetu doktora Munshi. Po chwilowym szoku, ruszamy eksplorować okolicę, w nadziei, że pomoże nam to wyjaśnić gdzie tak naprawdę się znajdujemy, jak tu trafiliśmy i jak się stąd wydostać. Jednak jak się możemy domyślać, to nie będzie takie proste…
PATHOS-II, bo tak nazywa się miejsce w którym się znajdujemy, to opuszczona stacja badawcza na dnie oceanu (#RaptureCity), która popadła w ruinę. Jakby tego było mało a nasz bohater był w zbyt małej dupie to wygląda również na to, że placówka opanowana jest przez swego rodzaju sztuczną inteligencję – WAU, której obecność zaznaczona jest przez jakieś biomechaniczne narośli i stwory pałętające się po okolicy. Klaustrofobia, samotność, strach – wahlarz uczuć jakie towarzyszyć będą nam w czasie rozgrywki nie nalezą do zbyt pozytywnych, namiastką nadziei na wykaraskanie się z tego całego bagna staje się Catherine, Pani doktor, pracująca na Pathos- II przy projekcie zwanym Arką, z którą udaje nam się skomunikować i która od tego momentu będzie naszą towarzyszką pozwalającą nam ruszyć do przodu i pomóc zrozumieć co tak naprawdę się tutaj dzieje i jak się tu znaleźliśmy.
Eksploracja jest nad wyraz odmienna od tego co możemy znaleźć w innych horrorach, ponieważ PATHOS-II to ogromny kompleks podwodny, składający się na pomniejsze ośrodki oddalone od siebie zarówno pod względem długości oceanicznego dna, jak i głębokości na jakiej się znajdują , a podróż pomiędzy kolejnymi punktami jest ekscytująca pod względem wizualnym, jak i hipnotyzująca pod względem panującego klimatu. Przyszykujcie się na piesze wycieczki po podwodnych szlakach, plądrowanie zatopionych i nie koniecznie opuszczonych wraków, badanie zardzewiałych elementów stacji badawczej, dłubanie w placówkach wytwarzania energii elektrycznej czy licznych pomieszczenia mieszkalnych położonych w czeluściach głębin morskich, gdzie światło słoneczne nie dociera wcale. Podczas naszych wędrówek napotkamy notatki czy nagrania audio przedstawiające osobiste przeżycia mieszkańców stacji podczas ich „normalnego” życia jak i ostatnie chwile tuż przed śmiercią, wchodząc do pomieszczeń możemy przeglądać fotografie, oglądać rozrzucone przedmioty a nawet poszperać w skrzynce pocztowej, czytając wiadomości e-mail.
Fabuła stanowi tutaj naprawdę mocną stronę i aby nie spoilerować wam jej za bardzo to na tym zakończę zagłębianie się nią.
Ciekawostka
Po premierze gry, podniosły się głosy że SOMA została ugrzeczniona w stosunku do tego co zostało pokazane jakiś czas wcześniej na trailerze. Studio jednak skomentowało te doniesienia, mówiąc, że trailer miał za zadanie jedynie pokazać graczom w jakim klimacie ma być utrzymana nowa gra Frictional Games, bez spoilerowania czegokolwiek z finalnej produkcji.
Mechanicznie rozgrywka opiera się o przemierzanie kolejnych lokacji, rozwiązywanie mniej lub bardziej skomplikowanych zagadek i od czasu do czasu unikanie zagrożenia czyhającego w odmętach ciemności. Naszego zadania nie ułatwia nam fakt, że nie mamy tutaj kompletnie żadnych oznaczeń czy podręcznej mapy a miejsca, które przyjdzie nam odwiedzić są czasem całkiem obszerne i zapamiętanie odpowiednich ścieżek zajmie nam chwilę. Tak więc jeśli znajdziecie jakąś zagadkę gdzie będzie trzeba odgadnąć jakąś kombinację to przygotujcie sobie jakąś kartkę i długopis, żeby tę kombinację zapisać bo nie ma tu notatek do których moglibyśmy zaglądać w czasie gry.
Ciekawostkę stanowią tutaj również same „potwory”, błąkające się po zakamarkach PATHOS-II. Każdy z nich jest inny w swoim zachowaniu, jednego możemy ominąć, zachowując się bardzo cicho inny z kolei uspokaja się jeśli utrzymujemy z nim kontakt wzrokowy a jeszcze kolejny poluje na moment w którym zboczymy z oświetlonej ścieżki więc jak widać nie ma jednego wzorca na poradzenie sobie z każdym zagrożeniem a naszą jedyną szansą jest metoda prób i błędów, która dla mnie nie raz skończyła się koniecznością wgrania poprzedniego punktu zapisu.
Technicznie, podobnie jak we wcześniejszych grach od Thomasa Gripa i spółki, mamy tutaj do czynienia z grą przygodową/horrorem z widokiem z perspektywy pierwszej osoby, i zanim zaczniecie narzekać, że to kolejny horror fpp to powiem Wam tylko, że w tym przypadku taki wybór wydaje się naprawdę uzasadniony. Grafika i udźwiękowienie dopełniają panujący w grze klimat – wszechobecna ciemność i cisza przerywana dźwiękami zgrzytających drzwi czy strzelających od prądu kabli sprawia, że każdy kolejny krok stawiamy z pewną dozą niepewności.
Plusy:
– Świat gry
– Klimat
– Historia
Minusy:
– Trochę mało horroru w horrorze
– Miejscami zgrzyty wydajności
– Mogłaby być nieco dłuższa
Koniec końców, SOMA jest dla mnie udaną grą, może nie najstraszniejszą w swoim gatunku ale na pewno wyjątkową. Myślę, że śmiało można porównać ją do dobrej książki sci-fi z historią o której rozmyślasz jeszcze po tym jak skończysz ją czytać.
Jeżeli w horrorach szukacie nie tylko jump scary i ciągłych ciar na plecach ale też nietuzinkowej historii to polecam sprawdzić produkcję od Frictional Games na własnej skórze (szczególnie, że można ją wyrwać w okolicach 30 PLN).
Do następnego!
Kuba „PlayStation Fanatyk”.