Judgment (w Japonii znana jako – Judge Eyes) to jedna z tych gier na której premierę czekałem w zasadzie od pierwszych zapowiedzi wydania na rynek Japoński, niestety jak wiadomo od dawna, gry od Ryū ga Gotoku Studio nigdy nie były towarem eksportowym, przez co miałem drobne obawy związane z angielską lokalizacją. Na szczęście twórcy oraz wydawca postanowili, że podobnie jak ostatnie części serii Yakuza, Judgment również ukaże się poza granicami Kraju Kwitnącej Wiśni, tak więc pozostało mi tylko odliczać dni.
Czym jest Judgment? Czy to zwykłe odcinanie kuponów od serii Yakuza? Jak wypada na tle innych produkcji Ryū ga Gotoku? I najważniejsze, czy warto zagrać? Między innymi na te pytania starałem się odpowiedzieć w poniższej recenzji. Zapraszam do czytania!
Akcja gry toczy się w 2018 roku, historia wrzuca nas w skórę Takayuki Yagami’ego, byłego prawnika, obecnie prywatnego detektywa, który po tym jak jeden z jego klientów, o którego niewinności był przekonany, zamordował swoją dziewczynę, postanowił porzucić sale sądowe i zająć się czymś innym. Prowadzi on teraz swoją agencję w jednej z dzielnic Tokyo – Kamurocho (doskonale znanej każdemu fanowi gier Yakuza) gdzie wraz z przyjacielem Kaito (ex-yakuza) pracuje przyjmując zlecenia od żon podejrzewających o zdradę swoich mężów czy ludzi szukających swojej zguby.
Jak to bywa w życiu, przeszłość zawsze w końcu do nas wraca i nie inaczej jest w przypadku naszego bohatera. W Kamurocho grasuje seryjny morderca, który za cel obrał sobie członków Yakuzy z Kansai. Do tej pory znaleziono trzy ofiary, wszystkie porzucone z wydłubanymi oczami. Policja szybko łapie podejrzanego, który miał zatarg z jedną z ofiar – kapitana rodziny Matsugane powiązanej z klanem Tojo, a jego obrońcą zostaje były sensei naszego bohatera, Shintani. Tak zostaje poproszony o pomoc w śledztwie i udowodnieniu niewinności Kyoheia Hamury, nikt jednak nie zdaje sobie sprawy, że to nie będzie zwykła sprawa o morderstwo… Scenariusz jak dla mnie został napisany świetnie i chłonie się go niczym dobry detektywistyczny thriller W całym doświadczeniu sporą rolę odgrywają dość mocno rozbudowane cutscenki, które potrafią trwać całkiem sporo (chyba ktoś się inspirował Hideo Kojomą i jego „Metal Gear The Movie”).
Gra podzielona jest na 12 rozdziałów z których każdy zajmuje do kilku godzin. Przed każdym nowym rozdziałem dostajemy retrospekcje rodem z seriali telewizyjnych, która ma nam przypomnieć o wcześniejszych wydarzeniach. Oprócz tego do naszej dyspozycji oddano szereg aktywności pobocznych, typowych dla gier Ryū ga Gotoku Studio (choć w trochę bardziej okrojonej wersji). Znajdziemy tutaj 50 misji pobocznych, 50 eventów związanych z zawieraniem przyjaźni z NPC’ami, romansowaniem czy graniem na automatach. Część tej dodatkowej zawartości jest wpleciona w główną historię,z tym, że jest to tylko (albo aż) kilka przypadków, reszta natomiast jest całkowicie opcjonalna.
Przejście gry, wg. mojego ostatniego save’a zajęło mi jakieś 27 godzin, z tym, że tak naprawdę ograłem główna linie fabularną i kilka pobocznych misji, które potrzebne mi były do uzupełnienia budżetu na przedmioty leczące. Jeśli w przeszłości graliście w jedną z gier z od twórców Yakuzy, to wiecie, że może to być doświadczenie na długie godziny i Judgment nie jest tutaj wyjątkiem – według HowLongToBeat, ukończenie gry na 100% wymaga jakichś 70 godzin, co oczywiście jest tylko pewną statystyką bo nikt nie broni Wam na przykład spędzić 50 godzin w salonie gier czy słuchając winyli w biurze naszego bohatera. Krótko mówiąc – jest tutaj co robić.
Walka to w zasadzie nic nowego, Yagami okazuje się całkiem nieźle wytrenowanym zawodnikiem sztuk walki, który sam swoje ruchy określa jako „Kamurocho Style”. Do naszej dyspozycji oddano styl Żurawia oraz Tygrysa, między którymi możemy przełączać sie w locie, teoretycznie jednej jest skuteczniejszy w walce z wieloma przeciwnikami natomiast drugi pokazuje swój potencjał w walce 1 na 1 – osobiście i tak korzystałem w 99% tylko z jednego stylu i nie odczułem z tego powodu jakichś trudności nawet w starciu z całym stadem przeciwników. Warto wspomnieć, że Yagami jest bardziej akrobatyczny niż Kiryu i ma wiele ruchów, które wymagają skakania ze ścian, ślizgów i wykańczania przeciwników podczas przeskakiwania nad nimi. Wracają oczywiście ataki specjalne, możliwe do wykonania po naładowaniu odpowiedniego paska – wtedy też możemy aktywować sekwencję w której dostajemy krótki przerywnik (zależnie od danej pozycji, otoczenia, trzymanego przedmiotu czy tego czym atakuje nas przeciwnik) a zdrowie naszego wroga dramatycznie się kurczy. Do tego dochodzi oczywiście system rozwoju postaci, gdzie za zdobyte punkty doświadczenia możemy zwiększać statystyki, dokupować nowe skille pomagające w pracy detektywa czy kolejne ciosy, urozmaicające kopanie po mordach kolejnych przeciwników.
Tym co wyróżnia Judgment na tle innych gier jej twórców to elementy związane z profesją naszego bohatera. Przemierzając ulice Kamurocho i rozwiązując kolejne zagadki związane z fabułą przyjdzie nam otwierać zamki, zbierać dowody, oglądać i analizować miejsca zbrodni, śledzić ludzi czy wyciągać z nich informacje poprzez stawianie ich w ogniu pytań. Wszystkie zebrane w ten sposób wskazówki możemy sprawdzić dokładnie w panelu misji – co bywa pomocne bo często gra nie daje nam jednoznacznych instrukcji gdzie mamy się udać czy co mamy w danym momencie zrobić.
Wiele osób z którymi rozmawiałem na temat gry pytało mnie o to jak bardzo przypomina ona Ace Attorney. Muszę przyznać, że podobieństw do wspomnianych przygód Phoenix’a Wrighta jest sporo – nadal jednak trzon rozgrywki stanowi bieganie po Kamurocho i obijanie kolejnych mord. Twórcy nie kryją się z tym, że inspirowali się serią od Capcomu co chyba najbardziej było widać jak w pewnym momencie podczas rozmowy nasz bohater wykonuje pewien gest, który jednoznacznie kojarzy się z grami o młodym prawniku.

Ciekawostka:
Kilka miesięcy temu na grę padł blady strach, co związane było z aferą narkotykową dotyczącą jednej z osób zaangażowanych w produkcję. Masanori Taki (znany tak że jako Pierre Taki), japoński muzyk i aktor, został aresztowany pod zarzutem posiadania i zażywania kokainy. Masanori użyczył swojego głosu jednej z bardziej istotnych postaci w grze – Kyoheiowi Hamurze. Sega w oficjalnym oświadczeniu ogłosiła, że gra zostanie całkowicie wycofane ze sprzedaży na rynku japońskim, a pudełkowe kopie nie będą już dłużej dostarczane do sklepów. Usunięto także wszystkie posty w mediach społecznościowych dotyczące tytułu. Jak można było się spodziewać, po ich oświadczeniu, ceny egzemplarzy japońskiego wydania poszybowały w górę, przez co chętni do zagrania, musieli się liczyć z wydatkiem rzędu 2-3 krotności ceny premierowej. Koniec końców na szczęście, Sega przywróciła grę w poprawionej wersji, gdzie podmieniono aktora.
Żeby nie było tak idealnie to przejdź zatem do tego co mi się nie podobało bo i takie elementy się tutaj znalazły. Po pierwsze, wspomniane misje związane z śledzeniem, o ile za pierwszym czy drugim razem było to coś nowego czy nawet ciekawego tak po jakimś czasie stały się one tak powtarzalne, że aż irytujące – niczym misje w Assasin’s Creed 1, a niestety nie zawsze były opcjonalne. Po drugie, sztuczne wydłużanie głównego wątku co widoczne było w nagłych misjach pobocznych, których nie możemy ominąć w drodze do naszego celu czy momenty w których musimy czekać na czyjś telefon. I tak, może się tu przypieprzam na siłę ale serio mnie to drażniło, głównie dlatego, że historia wciągnęła mnie na tyle, że chciałem jak najszybciej dowiedzieć się co dalej a nie kręcić się bez sensu tracąc czas.
Technicznie, nie ma się do czego przyczepić, grę napędza silnik Dragon Engine, ten sam, który mogliśmy zobaczyć w Yakuza 6 i Kiwami 2. Nie odczułem, żadnych spadków animacji, nawet podczas walk w których brało udział kilkanaście postaci. Udźwiękowienie dopasowane jest do tego co widzimy na ekranie a dodatkowo dla tych, którym przeszkadza w jakiś sposób japoński dubbing, dodano możliwość włączenia angielskiego voice actingu – co dla mnie brzmi cholernie nienaturalnie.
Plusy:
– Historia
– Długość gry
– Kamurocho
– Postacie
– Dragon Engine
– Japoński dubbing
Minusy:
– Sztuczne wydłużanie rozgrywki
– Misje związane ze śledzeniem
Judgment to udany spin-off, który bierze wszystko co najlepsze z materiału źródłowego i wplata to we własną nietuzinkową historię. To kolejny mocny tytuł ekskluzywny w bibliotece PlayStation i uniwersum stworzonym przez Ryū ga Gotoku Studio. Gra broni się na tyle, że myślę, że twórcy mogliby spokojnie pójść podobną drogą co Capcom z Resident Evil Revelations i stworzyć osobną linię opartą o znane uniwersum. Tak więc, czy warto dać szansę Yagami i spółce? Moim zdaniem jak najbardziej tak!
Na koniec chciałbym podziękować polskiemu wydawcy, firmie Cenega, która sprezentowała mi kopię gry na kilka dni przed jej oficjalną, europejską premierą.
Do następnego!
Kuba „PlayStation Fanatyk”

Jeden komentarz Dodaj własny