Co by było, gdyby zmiksować ze sobą Fallout’a, Alien Shootera, Cyberpunka i Diablo? Cóż, ekipa z Neon Giant najwyraźniej stwierdziła, że trzeba to sprawdzić i w ten sposób powołali do życia The Ascent. Czy był to dobry pomysł na debiut? Zapraszam do czytania!
Historia przenosi nas w odległą przyszłość, gdzie władzę sprawuje mega-korporacja, a członkowie mniej uprzywilejowanych grup muszą walczyć o przetrwanie w giga kompleksie, w którym przyszło im zamieszkać. Myślę, że nie będzie przesadne, kiedy porównamy całość do czasów Faraonów i budowy piramid, gdyż włodarze The Ascent Group skrzętnie wykorzystują swoją pozycję, ściągając co raz więcej mieszkańców, mamiąc ich wizją spokojnego życia, aby finalnie zmuszać ich do odpracowywania gigantycznego długu za tę „usługę”. Sytuacja w „kolonii” ulega nieoczekiwanej zmianie, kiedy szefostwo nagle urywa kontakt, a okazję do nachapania się, postanawiają wykorzystać przedstawiciele lokalnych watażków. Chyba już się domyślacie, po której stronie barykady przyjdzie nam spędzić kolejne godziny.
Ciekawostka — szwedzkie studio Neon Giant, pomimo „gigantycznej nazwy”, tworzy zaledwie 11 osób. Niby niewiele, jednak są to sami weterani branży, którzy pracowali na przykład przy takich markach jak Doom, Far Cry, Bulletstorm czy Wolfenstein.
Gameplay’owo mamy tutaj mix twin-stick shootera / action RPG / hack’n’slash / dungeon crawlera, co dało deweloperom całkiem spore pole do popisu. Nasz bohater (którego możemy sobie swobodnie ulepić zgodnie z naszą wizją w kreatorze postaci) dzierży dwie podstawowe pukawki, między którymi możemy się swobodnie przełączać (wraz z alternatywnymi atakami, dostępnymi po naładowaniu odpowiedniego paska); posiada ekwipunek, który wpływa na jego możliwości bojowe; leveluje oraz posiada prosty (nie mylić z prostackim) system zdolności, które możemy rozwijać poprzez pakowanie w nie zdobyte punkty; zbiera stos złomu, który możemy swobodnie opychać jednemu z wielu sprzedawców w świecie gry.









Oczywiście, nie jest tak, że będziemy biegać bez celu i po prostu rozwalać wszystko, co się rusza i nie zdąży uciec — poza główną linią fabularną, mającą wyjaśnić co tak naprawdę doprowadziło do aktualnej sytuacji, przyjdzie nam wykonać szereg misji pobocznych (od prostych „idź i zabij”, po bardziej rozbudowane…które i tak finalnie kończą się czyjąś śmiercią). Z ilością zdań i przeciwników do zabicia idzie wielkość świata, która w pierwszym momencie wydała mi się nieco przytłaczająca — wielopoziomowe lokacje, rozmieszczone często w skrajnych punktach mapy. Wraz z pchaniem historii do przodu, przyjdzie nam odblokować opcję szybkiej podróży, jednak nawet z nią, bywa, że sporą część danego zdania będziemy po prostu starali się dostać do miejsca jego wykonania.
Po pierwszych zapowiedziach i screenach nie spodziewałem się wiele w kontekście oprawy audio-wizualnej i muszę przyznać, że przeżyłem niemały szok, kiedy w końcu trafiłem do nieco bardziej otwartej przestrzeni, pełnej NPC i świateł neonów. Całość prezentuje się po prostu fenomenalnie. Podobnie zresztą ma się sytuacja z udźwiękowieniem gry. Tytuł ogrywałem na PlayStation 5 (dostępny jest również na innych platformach) i jak z zawsze z wielkim uśmiechem na twarzy, przyjąłem fakt, że twórcy postanowili wykorzystać możliwości kontrolera Dualsense, dzięki czemu gameplay i żonglowanie kolejnymi spluwami, sprawił jeszcze więcej frajdy.
Przejście gry zajęło mi prawie 20 godzin, co wydaje mi się być wynikiem naprawdę zadowalającym. Sam czas rozgrywki pewnie można skrócić lub wydłużyć, a zależy to tylko od tego, jak skrupulatnie będziemy eksplorować lokacje i ilu pobocznych zleceń zdecydujemy się podjąć. Świetnym ruchem było również dodanie opcji kooperacji, co moim zdaniem zawsze jest ogromnym plusem, przedłużającym czas, jaki chcemy/możemy spędzić z danym tytułem. Dla wielu graczy zapewne miłym dodatkiem będzie obecna tu polska wersja językowa (napisy).
The Ascent potrafi na początku dać w kość, jednak odrobina cierpliwości i zawzięcia pozwala na poznanie pokaźnego i świetnie wykreowanego świata w połączeniu z satysfakcjonującym gameplayem. Jeśli nie straszne Wam wyzwania i przemawia do was Cyberpunkowy / postapokaliptyczny klimat, to szczerze polecam sprawdzić ten tytuł, bo sam złapałem się na tym, że potrafiłem odpalić grę choćby na kilkadziesiąt minut, tylko po to, aby odhaczyć kolejną misję. Kudos Neon Giant za moim zdaniem, naprawdę udany debiut.

To tyle na dzisiaj.
Mam nadzieję, że się Wam podobało!
Kuba „PlayStation Fanatyk”