Przyszło Wam kiedyś czekać latam na kontynuację jakieś gry? Ile to było? Rok, dwa, pięć? Można się nieco niecierpliwić prawda? To wyobraźcie sobie, że fani pierwszej odsłony Andro Dunos czekali na sequel dłużej, niż część z Was jest na świecie, gdyż jedynka zadebiutowała na automatach Neo-Geo w 1992 roku, a jedyne 30 lat później dostajemy jej sequel. Czy warto było czekać ponad ćwierć dekady? Zapraszam do czytania!
Historia w grze jest prosta do bólu, gdyż jako pilot Yellow Cherry, stajemy do walki z najeźdźcami z kosmosu — i to w sumie tyle jeśli chodzi o fabułę, ale chyba wszyscy zgodnie przyznamy, że i tak nie ma ona tu żadnego znaczenia, gdyż mięsem jest gameplay, a tu już jest nieco ciekawiej.
Andro Dunos II to przedstawiciel gatunku shoot’em up i bullet hell w jednym, gdzie lecimy od lewej do prawej (choć w tym wypadku również góra/dół), przedzierając się przez kolejne fale wrogów i ściany kul, aby finalnie stoczyć walkę z największym madafakerem na poziomie. Żeby nie było za nudno, rozwalając kolejne nieprzyjacielskie jednostki, możemy zdobywać kilka upgrade’ów (dotyczących rakiet, tarcz czy aktualnie używanej broni), żonglować kilkoma rodzajami broni (a tych mamy cztery do wyboru) oraz zbierać niebieskie orby, służące za booster punktów (co z kolei pozwala na podniesienie jednego z naszych atrybutów na koniec każdego poziomu). Dodatkowo każda z posiadanych broni, posiada alternatywny tryb w formie ładowanego ataku, który potrafi zadawać ogromne obrażenia, jednak używanie jej wiąże się z chwilowym wyłączeniem wcześniej zdobytych dopalaczy danej broni.











Oprawa audio-wizualna sprawia świetne wrażenie. Poziomy są zróżnicowane, a design i wykonanie bossów to wisienka na torcie każdego z nich. Muzyka natomiast to majstersztyk w wykonaniu weterana branży, Allistera Brimble, który pracował przy takich tytułach jak Cannon Fodder, Alien Breed, Mortal Kombat, Driver czy Król Lew (oraz przy setce innych od czasów Amigi po PS4). Jedyne, do czego bym się tu przyczepił to fakt, że obraz ustawiony jest na sztywno w formacie 4:3 i nie ma możliwości jego skalowania.
Jako że mamy tu do czynienia z typowym shmup’em z automatowym rodowodem to ukończenie całości można zamknąć w okolicy godziny, a czas ten może się nieco różnić w zależności od wybranego poziomu trudności i skillu gracza — wynik na papierze nie powala, jednak w tym wypadku wydaje mi się, że „widziały gały, co brały” pasuje idealnie. Do naszej dyspozycji oddano dwa tryby — Arcade i Stage selection — połączone z siedmioma poziomami (i dodatkowymi 3 bonusowymi).
Andro Dunos II to świetnie wykonany, klasyczny shmup z dynamiczną rozgrywką i satysfakcjonującymi starciami z bossami. Pomimo że do ideału mu daleko to myślę, że każdy fan tego typu gier powinien sięgnąć po ten tytuł. Swoją drogą ciekawe czy na trzecią odsłonę przyjdzie graczom czekać kolejne 30 lat 😉

Podziękowania dla ekipy ogarniającej PR twórców za podrzucenie mi kopii do sprawdzenia.
To tyle na dzisiaj.
Mam nadzieję, że się Wam podobało!
Kuba „PlayStation Fanatyk”