W końcu się udało, premiera w kwietniu, mamy lipiec a ja dopiero skończyłem (powiedzmy.. ) ostatnią odsłonę przygód uwielbianego przez wielu, mordercy bogów. No cóż, takie uroki życia, czasu niestety co raz mniej… Tak, żeby być kompletnie szczerym to nie planowałem nawet zakupu w okolicy premiery, miałem co prawda złożony preorder na limitkę ale oddałem go koledze (pozdro Rafał), traf jednak chciał, że dostałem szansę na zakup wersji prasowej gry i tak oto zaczęła się kolejna przygoda z Kratosem w roli głównej. Z serią God of War łączy mnie pewien sentyment jako, że GoW2 było pierwszą grą jaką odpaliłem na swoim PlayStation 2, zakupionym jeszcze na studiach i od tamtej pory mordowanie kolejnych postaci z wszelkich mitologi wywoływało na moich ustach niemały uśmiech (tak tak mam coś z psychopaty). Miałem pewne obawy co do tego jaka będzie nowa odsłona serii gdyż w ostatnim czasie sporo producentów gier pretenduje do miana „Wiedźmin wannabe”, próbując na siłę opowiadać piękne historie, takie na przykład Horizon Zero Dawn (które z resztą było jedną z pierwszych recenzowanych gier na tym blogu) jest świetną grą, której pod względem miodności gameplayu nie mam nic do zarzucenia, to jednak główna linia fabularna dupy nie urywa.. Bałem się, że Kratosa spotka to samo – zapowiedzi epickiej historii, dojrzałego mordercy w roli ojca itp.. Czy moje obawy były słuszne? Czy w mojej ocenie nowy GoW naprawdę zasługuje na miano najlepiej ocenianej gry w historii PlayStation? Zapraszam do czytania.
Tym razem przyjdzie nam odkrywać mitologię nordycką, Kratos musi zmierzyć się nie tylko z przeciwnikami ale również z wyzwaniem jakim jest rola ojca – tak dobrze czytacie, Spartiata jest ojcem, w dodatku samotnym, gdyż jego ukochana umiera a jej ostatnią wolą jest aby jej prochy zostały rozsypane z najwyższego szczytu. To właśnie ostatnia wola matki Atreusa jest tym co napędza główną linię fabularną gry (to i oczywiście budowanie relacji Ojciec – Syn). Przez dłuższy czas historia nie wydawała mi się zbyt porywającą i skłaniałem się ku temu o czym wspomniałem wcześniej przywołując Horizon, jednak im dalej tym robiło się ciekawiej, a samo zakończenie było idealnym zwieńczeniem całej podróży naszych bohaterów. Za dużo Wam tutaj nie wyjaśnię, gdyż cokolwiek bym nie napisał to będzie to pewnie masywny spoiler dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z grą. Skoro wspomniałem o synie Kratosa to pomimo moich początkowych obaw Atreus nie jest totalnie bezużytecznym NPC, którego sami mamy chęć przybić do drzewa i zostawić, a jego obecność podczas walki nie raz uratowała mi dupę. Przyznam, że jak pierwszy raz przeczytałem, że nasz kompan będzie nam „pomagał” w przygodzie to przed oczami miałem wnerwiającą postać ala Sheva z Resident Evil 5, której AI było na tak żenującym poziomie, że aż brak mi słów – dzięki bogu myliłem się.
Kolejna zmiana która mnie mocno zastanawiała to broń naszego Boga Wojny.. . Przezajebiste Ostrza Ateny (niezależnie od części gry i różnorodności uzbrojenia zawsze były dla mnie numero uno jeśli chodzi o oręż), miały zostać porzucone na rzecz topora – Lewiatana. Na początku trochę irytowała mnie ta broń jednak im bardziej rozwijałem umiejętności naszej morderczej głowy rodziny tym większą frajdę sprawiało mi wymyślanie co raz to ciekawszych taktyk na jak najefektowniejsze miażdżenie nim kolejnych wrogów. Co do samej rozgrywki to pomimo zmiany kamery i teoretycznie całego systemu gry to nadal można odczuć, że jest to stary dobry Kratos AKA Szalony Morderca.
Co prawda przez ograniczone pole widzenia musimy bardziej starać się aby nie dostać w mordę jeśli przeciwników jest kilku, jednak przy odrobinie treningu, walka staje się niesamowicie satysfakcjonująca, a dodatkowo różnorodny bestiariusz nie pozwala nam się nudzić. Każdy przeciwnik czy boss ma swoją taktykę ataku i słabe punkty, które musimy poznać i wykorzystać aby skutecznie (i brutalnie) siać pogrom – „Souls like” to to nie jest ale na wyższych poziomach trudności bywa ciekawie (szczególnie kiedy trafimy na opcjonalnych bossów i stwierdzimy, że może jednak obudzę to coś tutaj… – nope nope nope).
Na koniec chyba największa zmiana – otwarty świat. Liniowa do tej pory gra otrzymała ogromny świat napakowany zagadkami i znajdźkami , których kompletowanie nawet nie jest tak irytujące jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka – ukryte komnaty, opcjonalni bossowie czy zamknięte skrzynie których otwarcie wymaga odrobiny myślenia, wszystko to zostało zrobione naprawdę dobrze. Sami wybieramy, czy chcemy podążać główna osią fabularną, czy spędzić czas na nieograniczonej eksploracji światów, tak światów – gra oddaje do naszej dyspozycji kilka sporych i naprawdę różnorodnych lokacji.
Plusy:
– Atreus
– Długość gry
– Lewiatan
– System walki
– Różnorodność ataków
– Brak loadingów (coś cudownego)
– Grafika
– Dubbing w polskiej wersji
– Brak konieczności znajomości wcześniejszych odsłon
– Zakończenie
Minusy:
– Drobne zgrzyty techniczne (np. znikający przycisk akcji)
Przejście głównej historii zajęło mi kilkanaście godzin a ukończenie całej gry ze wszystkimi aktywnościami pobocznymi szacuje się na ok 40-50h, co w dzisiejszych czasach jest wręcz fenomenalne. Czy gra jest naprawdę tak dobra jak ją malują w recenzjach? Nie podlega wątpliwości, że Sony zyskało potężny tytuł w swojej bibliotece tytułów ekskluzywnych, który śmiało można nazwać system sellerem. Nie jest to ten sam God Of War co wcześniej ale np. z takim Resident Evil 4 miałem podobnie – najpierw zmiany w stosunku do wcześniejszych odsłon mnie irytowały, później zaakceptowałem je jako naturalną ewolucję serii i bawiłem się przednio. Twórcy gry zapowiedzieli już pracę nad kolejną odsłoną oraz ujawnili, że materiały na scenariusze mają jeszcze na 3-5 kolejnych przygód Kratosa – mam tylko nadzieję, że będą wiedzieli kiedy dać umrzeć marce śmiercią naturalną i nie będą przykrywać trupa koleją warstwą pudru jak to ma miejsce np. z Assasins Creed…
Jeśli o mnie chodzi to naprawdę koniec historii jest dla mnie dopiero początkiem, platyny nie planuję wbijać ale zostało jeszcze sporo do zrobienia (Walkirie w końcu padną), tak że dzięki za uwagę, tymczasem ja wracam do wesołego mordowania. Chapeau bas Sony Santa Monica Studio.
