W końcu się udało… Premiera Hellblade miała miejsce jakieś pół roku temu, ale dopiero teraz udało mi się w nią spokojnie zagrać. Dlaczego zwlekałem tak długo? „Jak nie wiesz o co chodzi to chodzi o…”. Dokładnie.. tym co wzbraniało mnie do tej pory była konieczność wydania ponad 120 zł na plik.. gdyż gra od Ninja Theory (odpowiedzialnych min. za rewelacyjne Heavenly Sword, Enslaved czy DMC) miała z założenia stwarzać pozory produkcji niezależnej, a przez to zdecydowano się nie wydawać jej w formie fizycznej. No ale co się odwlecze, to nie uciecze. .
Jeszcze zanim gra się rozpocznie, autorzy raczą nas ostrzeżeniem o tym, że w grze przedstawione są zachowania związane z doświadczaniem efektów psychozy, co może być szczególnie uciążliwe i niepokojące w szczególności dla osób, które miały podobne doświadczenia w swoim życiu. I dokładnie to dostajemy – Senua to wariatka, ale nie jak stara baba z Simpsonów rzucająca w ludzi kotami tylko jak pacjentka pasująca do zakładu Arkham. Autorzy odrobili prace domową najdokładniej jak to się dało – kwestie zachowań psychotycznych konsultowali nie tylko z lekarzami, mającymi na co dzień do czynienia z ludźmi dotkniętymi chorobami psychicznymi ale też z samymi chorymi.
Celem naszej wojowniczki (poza wygraniem z własnymi demonami) jest udanie się dosłownie do dna piekła aby uratować swojego ukochanego. Nasza droga by to osiągnąć, będzie przeplatana walkami i zmaganiami związanymi ze stanem naszej bohaterki, a to wszystko w otoczce znanej nam z mitologii. Trudno powiedzieć cokolwiek więcej aby nie zdradzić niczego istotnego więc na tym poprzestanę a wracając do psychozy naszej bohaterki – jest ona tak głęboko w niej pogrążona, że w zasadzie żyje w swoim własnym świecie jakby obok rzeczywistości, słysząc głosy i widząc rzeczy, które dla innych nie istnieją. Głosy te nie raz będą nam pomagały zrozumieć naszą drogę i to co powinniśmy robić podczas naszej podróży, przeplatając się z przemyśleniami samej protagonistki. Senua jest postacią wykreowaną wręcz idealnie, wygląd, zachowanie, wewnętrzne dialogi z samym sobą i swoimi urojeniami.. Nie da się ukryć, że Melina Juergens, która wcieliła się w postać Senui odwaliła kawał dobrej roboty – zwróćcie choćby uwagę na powalające emocje płynące z jej mimiki twarzy.
Świetnym elementem są glify porozrzucane po lokacjach, których aktywowanie dokłada kolejną cegiełkę do tła fabularnego poprzez historie wyciągnięte żywcem z mitologii nordyckiej (przypominały mi one taśmy z porozrzucane w Rapture City w Bioshock). Co do samej rozgrywki to mamy tutaj do czynienia z typową grą akcji, taki slasher z kilkoma zagadkami do rozwiązania. Samych zagadek jest tu kilka, a ich powtarzalność z czasem odrobinę nudzi (ale też nie one są w grze najważniejsze). Mamy tu do czynienia z liniową grą akcji w której przechodzimy od lokacji do lokacji walcząc z mniejszymi i większymi przeciwnikami. Walka stoi tu na zadowalającym poziomie, i powiedziałbym, że tylko na zadowalającym. Mówiąc szczerze to po Ninja Theory spodziewałem się odrobinę więcej.. To co mnie denerwowało osobiście to fakt, że przy rozpoczęciu starcia, nasza bohaterka automatycznie skupia się na przeciwniku, przez co mamy trochę ograniczone pole manewru. O ile przy pojedynczym oponencie, nie ma to zupełnie znaczenia tak przy starciach z większą grupą doprowadzało mnie to do obłędu (na szczęście nie takiego jakiego doświadcza nasza bohaterka). Owszem, możemy przełączać się pomiędzy oponentami, a wspomniane wcześniej głosy starają się nam podpowiadać np. kiedy ktoś próbuje zaatakować nas od tyłu, jednak wolałbym standardowy system gdzie mógłbym wybrać to w jaki sposób chcę walczyć (może taka opcja jest tylko byłem za głupi, żeby ją włączyć..). Świetnym elementem jest „skupienie” – czyli taki jakby „bullet time” – po naładowaniu odpowiedniego paska podczas walki możemy na chwilę spowolnić czas i móc wyprowadzić serię miażdżących ciosów na przeciwnika. Przypomniało mi to bardzo mocno „Blade mode” z Metal Gear Rising Revengance, które niedawno opisałem.
Plusy:
– Senua
– Historia
– Walka
– Grafika
– Ścieżka dźwiękowa
– Bossowie
Minusy
– Skupienie się na wrogu podczas walki
– Czas rozgrywki
– Dostępna tylko cyfrowo
Hellblade to istny samorodek złota pośród tego w co dane mi było grać przez ostatnie kilka miesięcy. Świetnie pokazuje, że slasher może mieć nieziemsko wciągającą i poważną fabułę, która nie jest tylko dodatkiem a tak naprawdę trzonem gry. Efekt WOW potęguje fakt, że wg. Informacji podanych przez twórców, nad projektem pracowało zaledwie 20 osób.. Biorąc to wszystko pod uwagę, to jako kolekcjoner jeszcze bardziej żałuję, że gra nie ukazała się w wersji pudełkowej a jedynie w formie pliku na PSStore… PS. Jeżeli po przejściu gry będzie wam mało, to polecam zobaczyć film dokumentalny powiązany z grą – dostępny z poziomu menu głównego.
