W ostatnich dniach premierę fizycznego wydania miał prequel do moim
zdaniem jednej z najlepszych gier przygodowych ostatnich lat – Life is
Strange Before the Storm, które twórcy postanowili nam zaserwować w
czasie oczekiwania na pełnoprawny sequel. Ale o tym napiszę za jakiś
czas kiedy będę mógł w spokoju usiąść i zatopić się w historię Chloe.
Wracając do tematu – Life is Strange, stworzone przez studio DONTNOD i wydane przez Square Enix,
reprezentuje modny w ostatnim czasie trend gier przygodowych
podzielonych na odcinki. Nie brakowało dużo a z grą zapoznałbym się
naprawdę o kawał czasu za późno albo może i nie zapoznał nigdy, jako, że
dopiero w okolicy finalnego odcinka podano informację o planowanym
fizycznym wydaniu – jeśli czytaliście moje wcześniejsze wywody to wiecie
co sądzę o cyfrowej dystrybucji gier…
Na pierwszy rzut oka
dostajemy tutaj typową operę mydlaną z udziałem nastolatków, podziały na
mniej i bardziej popularnych, imprezy itp. – wypisz wymaluj tani
amerkański serial.. Na szczęście to tylko pozory. Gra opowiada historię
Max Caulfield, która po kilku latach wraca w swoje rodzinne strony –
Arcadia Bay aby uczęszczać do Blackwell Academy na studia fotograficzne.
Krótko po rozpoczęciu gry poznajemy naszą drugą bohaterkę – Chloe,
przyjaciółkę Max z dzieciństwa, z którą urwał się kontakt i która
własnie zostaje zabita na oczach Max – że jak ??!! To wyjaśnie za
chwilkę. Podczas rozgrywki obserwujemy odbudowę relacji, niegdyś
najlepszych przyjaciółek oraz próbujemy odnaleźć zaginioną nastolatkę –
Rachel, która po wyjeździe Max, stała się najbliższą osobą dla Chloe.
Twórcy postanowili nie ograniczać się do liniowej produkcji i
zastosowali tu efekt motyla, gdzie nasze decyzje mają wpływ na to co się
wydarzy dalej. Tak gadam Wam o naszych bohaterkach a wcześniej
napisałem, że jedna umiera.. No i tutaj do gry wchodzi jej unikalny
element – jedna z naszych bohaterek odkrywa, że jest w stanie cofnąć
czas.. Tak na serio, dzięki czemu Chloe udaje się uratować przed
niechybną śmiercią… Daje nam to dodatkowe możliwości prowadzenia
rozgrywki, bo o ile w takim Heavy Rain, nie obeszłoby się bez wczytania
zapisu gry tak tutaj możemy np. sprawdzić jak dana postać zareaguje na
wybraną linie dialogową czy co pozwoli nam namówić ją do tego co nam
potrzebne aby pchnąć rozgrywkę dalej. Tak, że pamiętajcie nic nie jest
bez znaczenia, konsekwencje naszych decyzji możemy odczuć dopiero w
późniejszym etapie gry a to co na pierwszy rzut oka wydaje nam się
najlepszym, najbardziej moralnym wyjściem, może być w rzeczywistości
największym błędem. Poza tymi smaczkami, gameplay nie jest niczym
zaskakującym – eksplorujemy otoczenie, oglądając przedmioty, wchodząc z
nimi w interakcje czy rozwiązując bardziej lub mniej skomplikowane
sekwencje logiczne.
Plusy:
– Ścieżka dźwiękowa
– Historia
– Postacie
– Mechanika cofania czasu
– Efekt motyla
Minusy:
– Czasem historia toczy się zbyt wolno
Life is Strange było dla mnie jedną z gier, którą śmiało mogę nazwać grą roku i polecam ją każdemu fanowi przygodówek. Studio Telltalle, które do tej pory wiodło prym w odcinkowych grach przygodowych, trafiło na godnego przeciwnika. Z niecierpliwością czekam na tegoroczne E3 na którym podobno mamy dostać jakieś pierwsze informacje o Life is Strange 2, a tym czasem odpalam prequel i czekam na rozwój historii.
