Niejednokrotnie dałem się Wam poznać jako łowca growych okazji i poszukiwacz indyków wartych uwagi. Nie inaczej będzie tym razem gdyż, gra o której chciałbym z Wami dzisiaj pogadać to tytuł, który poza nazwą i intrygującą miniaturką, skusił mnie ceną — całe 2,10 PLN w promocji na PlayStation Store. Czy gra kosztująca mniej niż puszka Tatry może nie odrzucać, a wręcz sprawiać radość podczas grania? Zapraszam do czytania!

Savage Halloween najłatwiej porównać do klasyków takich jak Contra, Teenage Mutant Ninja Turtles, Battletoads czy Metal Slug — nie za wiele historii, masz Pan broń, tam są wrogowie i napierda***. A wracając do samej gry, co roku, w Halloween (tego się pewnie nie spodziewaliście nie?) otwiera się portal pomiędzy ziemią a światem demonów i potworów, które wypełzają żeby….poimprezować! Dokładnie tak, co roku Dracula robi imprezę na Ziemi, po czym wszyscy grzecznie wracają do swojego świata swoich trumien, grobów, jaskiń czy gdziekolwiek tam lubią siedzieć. Jednak tym razem jest inaczej, gdyż Dracula, niczym napruty student stwierdził, że impreza musi trwać wiecznie i nikt nigdzie nie wraca. Jak możecie się domyślać, teraz my niczym pani woźna Janina, musimy rozgromić tę swołocz i przywrócić porządek.
Do naszej dyspozycji oddano troje bohaterów: Jamesa, dynio-głowego farmera, będącego jednocześnie najbardziej wyważonym protagonistą; Lulu, wilkołaka z największa ilością zdrowia; oraz Dominikę, wampirzycę posiadającą podwójny skos oraz umiejętność szybowania. Do przemierzenia czeka na nas sześć lokacji, podzielonych na sześć etapów i zakończonych walką z bossem (z czego ostatnim jest ten chlejus Dracula jak się możecie domyślać). Same poziomy są naprawdę różnorodne — mamy tutaj klasyczne idź i zabijaj od prawej do lewej, ucieczki przed „głazem”, sekcje pływania, poziomy rodem z shmup’ów czy pościgi — dzięki czemu nie nudzimy się ani przez chwile. Wrogów jest naprawdę sporo, a do zabicia ich posłużą nam między innymi shootgun strzelający nietoperzami, wybuchowe kurczaki czy połączenie ducha z bumerangiem.












Przejście całości nie powinno Wam zająć dłużej niż 1-2 wieczory gdyś średni czas plasuje się gdzieś w okolicy 4-5 godzin. Nie jest to może top tego co można znaleźć w tym gatunku ale starsza część z Was może pamiętać, że gry z ery Pegasusa wcale długie nie były, choć fakt ten maskowany był przez to, że często były one horrendalnie trudne. Miłym dodatkiem jest opcja kanapowego coop’a.
Produkcja od 2ndBoss to świetny przykład jak wziąć wszystko co najlepsze w klasykach gatunku i przekuć to na produkt, który mimo wszystko zachowuje własną tożsamość. Życzyłbym sobie i Wam (by nas było staaać…., a nie chwila to nie ten tekst..) aby powstawało więcej takich gier, gdzie dosłownie za kilka PLN dostajemy naprawdę masę zabawy.
To tyle na dzisiaj.
Mam nadzieję, że się Wam podobało!
Kuba „PlayStation Fanatyk”