O tym, w co ostatnio grałem słów kilka – The Dark Prophecy

Nie jest żadnym sekretem, że pałam ogromną miłością do wszelkiego rodzaju przygodówek point’n’click (nowe Monkey Island <3). Przekłada się to na ekscytację za każdym razem, kiedy pojawi się informacja o nowych grach, chcących czerpać z tego niegdyś królującego gatunku gier. Nie inaczej było z The Dark Prophecy, na które natrafiłem przypadkiem podczas wertowania internetu. Czy mój głód kolejnej przygodówki został zaspokojony? Zapraszam do czytania!

Historia przenosi nas do średniowiecznej krainy fantasy i wrzuca w buty młodego chłopca imieniem Jacob (czytaj mojego imiennika x]). Ów chłopak zostaje poproszony przez czarodzieja imieniem Maurice o pomoc w ocaleniu królestwa i pomocy w stawieniu czoła nadchodzącemu proroctwu — no bo o co można poprosić przypadkowego chłopaczka znad jeziora, w środku nocy nie? Co prawda w grze nie ma zbyt wielu podpowiedzi z cyklu „co, gdzie i jak?” ale po chwili przeczesywania całego ekranu w poszukiwaniu czegoś, z czym da się wejść w interakcję, poruszanie się po kolejnych lokacjach staje się kompletnie intuicyjne. Nie ma tu jakieś wielkiej głębi, a całość opiera się w zasadzie na przechodzeniu przez kolejne lokacje, rozwiązaniu kilku zagadek i przejściu dalej.

W przypadku grafiki twórcy zdecydowali się pójść w stary dobry pixel-art, co moim zdaniem finalnie się sprawdziło, cieszy oko i daje tu fajny retro-vibe. To, co nie do końca w tym wszystkim zagrało to projekty postaci i ich animacje, które bardziej przypominają coś, co kiedyś mogliśmy spotkać we flashowych gierkach, w które zagrywała się cała klasa na informatyce niż klasyki od Sierry czy LucasArts.

Nie da się ukryć, że w dawnych czasach, gry przygodowe potrafiły miejscami skręcać zwoje mózgowe i wymuszać na graczu wręcz abstrakcyjne myślenie w kwestii użycia zebranego ekwipunku (nie wspominając o możliwości udupienia całej gry, bo zapomniało się o czymś w jednej z pierwszych lokacji. O ile część osób pewnie by to tu uradowało, tak w tym przypadku twórcy postanowili nie iść tą ścieżką i nieco uprościć swoją grę, co poskutkowało tym, że właściwie nie znajdziecie tu momentu, żeby się zaciąć na dłużej, a całość można ukończyć w jakieś 1-2 godziny — nie żebym.

The Dark Prophecy to przyjemny w odbiorze tytuł, będący laurką dla klasycznych przygodówek sprzed lat. Trudno się tu dopatrywać czegoś więcej z uwagi, głównie z uwagi na to, o czym pisałem w poprzednim akapicie, jednak biorąc pod uwagę cenę (~9.99$) i fakt, że tego typu indyki bardzo często lądują na przecenach, to myślę, że warto dodać do swojej listy życzeń i dać temu tytułowi kiedyś szansę. Po cichu liczę, że nie jest to jednorazowy romans twórców z tym gatunkiem i że możemy liczyć na coś więcej w przyszłości.

To tyle na dzisiaj.
Mam nadzieję, że się Wam podobało!
Kuba „PlayStation Fanatyk”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s