O tym, w co ostatnio grałem słów kilka – Greak: Memories Of Azur

Moje zamiłowanie do indyków to żadna tajemnica, a efektem tego jest to, że zdarza mi się zaskakiwać ludzi obserwujących moje strony grami, o których nigdy wcześniej nie słyszeli — raz lepszymi, a raz niestety gorszymi, taka dola poszukiwacza. Przekopując się przez listy najbliższych premier, trafiłem na tytuł, którego zapowiedzi zupełnie mi umknęły — Greak: Memories Of Azur. Kto? Co? Jak i dlaczego? Zapraszam do czytania!

Historia zabiera nas do krainy Azur, niegdyś zamieszkałej przez ludność Courine, którzy zmuszeni zostali do opuszczenia swojego domu, za sprawą najazdu Urlagów. Nasz bohater (a w zasadzie trójka, ale o tym za chwilę) — Greak, jest jednym z niewielu Courine’ów (za cholerę nie wiem jak to odmienić poprawnie), którzy jeszcze nie opuścili swojego domu. Aby było to możliwe, pierw musi on odnaleźć swoje rodzeństwo — Raydela i Adarę i pomóc w odbudowie powietrznego pojazdu, który ma zabrać pozostałych z dala od terenów opanowanych przez Urlagów i potwory. W zasadzie to tyle nie ma tu zbytniej głębi (poza kilkoma przerywnikami), ani niczego co by zmuszało do jakieś refleksji.

Mechanicznie mamy tutaj do czynienia z grą platformową w stylu Metroidvani, gdzie back-tracking wpisany jest w zasadzie core rozgrywki. Od samego początku znajdziecie zagadki, których nie da się rozwiązać czy miejsca, do których nie da się dotrzeć o tak po prostu — wspomniałem, że Greak nie jest jedynym bohaterem prawda? Tu na scenę wchodzi pozostała dwójka naszych postaci i ich unikalne umiejętności. Podobnie jak w Lost Vikings (ktoś z Was w ogóle to pamięta), tak i tutaj, aby pokonać pewne przeszkody, potrzebna będzie nam pomoc rodzeństwa naszego małego bohatera z małym mieczykiem — Adra atakuje magią na dystans, potrafi się unosić po skoku czy wstrzymywać oddech najdłużej z całej trójki; Rayadel dzierży tarczę, która chroni jego jak i resztę, jego miecz jest nieco potężniejszy, niż ten, którym włada jego młodszy brat, a dodatkowo posiada on hak, który pozwala na dotarcie do wyższych miejsc czy łapać przeciwników; a i żeby nie było, że Greak to taka pierdoła co sobie sama nie poradzi, to należy zaznaczyć, że jest on z nich wszystkich najszybszy, potrafi w uniki, posiada kuszę, a do tego wszystkiego może zyskać kilka dodatkowych ataków.

Trójka unikalnych bohaterów, to może oznaczać trzy razy więcej zabawy prawda? No i tu dochodzimy do największej moim zdaniem bolączki tego tytułu. Fakt, że możemy kontrolować trzy postacie i dowolnie przełączać się pomiędzy nimi daje nam oczywiście sporo więcej możliwości pokonywania kolejnych przeszkód, jednak synchronizacja poruszania się całego trio może czasem doprowadzać do szału, co zmusza do „ustawiania” naszych bohaterów po kolei lub ciągłe powtarzanie danej sekwencji aż do skutku.

Jeśli chodzi o grafikę, to cóż mogę powiedzieć… jestem po prostu oczarowany. Twórcy postawili na ręcznie malowane tła i animacje, które są prawdziwą ucztą dla oczu (przy okazji zapewniają one również nieco przedłużoną żywotność, gdyż nie jest żadną tajemnicą, że tego typu produkcje starzeją się o wiele wolniej). Tytuł ogrywałem na PlayStation 5 i nie zauważyłem nic niepokojącego jeśli chodzi o optymalizację czy błędy (nieco natomiast zastanowił mnie wybór platformy, a w zasadzie brak wersji na poprzednią generację, wszak nie jest to tytuł, który wymagałby mocy PS5 do działania).

Przejście całości zajmuje jakieś 6-10 godzin, w zależności od tego czy będziecie brnąc przed siebie ku zakończeniu, czy zatrzymacie się na chwilę, żeby na przykład zebrać kilka składników potrzebnych do ugotowania dania. Wynik ten oceniam jak najbardziej pozytywnie, gdyż nic nie jest tu nad wyraz przeciągnięte, choć miejscami miałem wrażenie, że część gry, dająca największą frajdę, pojawia się nieco zbyt późno.

Pomimo drobnych niedociągnięć i moim zdaniem nie do końca dobrze zaimplementowanej mechaniki kontrolowania więcej niż jednej postaci jednocześnie, Greak: Memories Of Azur potrafi dać naprawdę sporo radości z gry. Przyjemna walka, ciekawe łamigłówki i kapitalna oprawa graficzna robią robotę. Jeżeli gatunek Metroidvani to coś, co Was kręci, to ten tytuł zdecydowanie powinien wylądować na waszej liście życzeń.

Na koniec chciałbym podziękować Team17 i ekipie ogarniającej ich PR za podrzucenie mi kopii do sprawdzenia.

Mam nadzieję, że się Wam podobało.
Do następnego!
Kuba „PlayStation Fanatyk”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s