Uff, udało się, wyrobiłem się z 3cią częścią tekstu jeszcze przed końcem roku, tym razem postaram się, żeby to była już ostatnia. Nie przedłużając. zapraszam do czytania!
W 2017 roku moje kolekcjonerstwo kręciło się w dużej mierze w koło PlayStation 3, to był czas kiedy na allegro, olx, ebayu itp. spędzałem dosłownie każdą wolną chwilę, szukając kolejnych okazji, wydaje mi się, że nawet teraz, kiedy moja kolekcja jest kilkukrotnie większa niż wtedy, nie przesiaduje tyle na portalach aukcyjnych. Oczywiście te godziny spędzone na wszelkiej maści ogłoszeniach i licytacjach nie poszły na marne, bo dzięki temu moje zbiory dość systematycznie powiększały się o kolejne perełki, których teraz próżno szukać w rozsądnej cenie (kurła kiedyś to było a teraz to ni ma)…

Dark Souls Steelbook, Lost in The Rain, Okami HD, Aquanaut’s Holiday, Siren New Translation, Afrika, Nier, Singstar Afrikaans Treffers, to tylko kilka z ciekawszych jakie przez te kilkanaście miesięcy trafiły do moich zbiorów, był to też czas kiedy trochę bardziej zacząłem stawiać na jakość niż na ilość i wolałem kupić jedną droższą/rzadszą grę niż kilka-kilkanaście ogólnodostępnych tytułów (tak samo zresztą jak teraz).
Oczywiście nie zapomniałem o graniu w to co udało mi się upolować 🙂 Pomimo, że posiadałem już od jakiegoś czasu PlayStation 4, to lwią część mojego czasu spędzałem jednak, grając na 3ce, min. w takie gry jak Bioshock (które po dziś dzień uważam za jednego z najlepszych FPS ever), Fallout 3 / New Vegas (nie zapomnę jak uwaliłem sobie save’a na samym końcu gry i musiałem cofać się o jakieś 15h..), F.E.A.R, Resident Evil (5 i 6 choć marne RE to do coopa sztos), Assasins’s Creed (ostatnio zobaczyłem, że w 2ce mam z 80% trofek, których w zasadzie nie zbieram nigdy w grach) czy American McGees Alice (modlę się aby plotki o 3ciej części były prawdziwe). PS3 jest dosłownie kopalnią perełek a moja osobista lista „gier do nadrobienia” jest już tak długa, że nie wiem czy mi życia wystarczy, żeby ograć wszystko co bym chciał. Dodatkową cegiełkę do mojego growego światka dorzucił fakt, że , że PS3 odpala gry z PSX, dzięki czemu nadrobiłem choćby Silent Hill, którego nie skończyłem nigdy z tego samego powodu co setki innych gier.
Pamiętam, że wraz z którąś promocją, na PSN trafił się pakiet Metal Gear Solid + VR Missions za jakieś dwadzieścia kilka złotych, pomyślałem wtedy, że skoro na rynku jest już piąta odsłona cyklu to może warto byłoby zmyć z siebie ten wstyd i w końcu nadrobić gry od legendarnego Hideo. Dodatkowo, traf chciał, że chwilę wcześniej, ustrzeliłem na aukcji Metal Gear Solid The Legacy Collection, więc nie musiałem kombinować z pożyczaniem PS2 czy PSP, szybka decyzja – zaczynam od części na MSX!

W zasadzie od momentu odpalenia pierwszej z odsłon Metal Gear, wciągnąłem się momentalnie. Faktem jest, że gra miała już wtedy ponad 20 lat na karku, co skutkowało wieloma archaizmami, które dzisiaj wydaja się wręcz idiotyczne ale pomimo tego, uważam, że pierwsze dwie odsłony były naprawdę dobre, choć mam też na względzie to, że swoje trzy grosze dołożyła tutaj nostalgia związana z ogrywaniem, podobnych stylistycznie gier w czasach dzieciństwa. Swoją drogą, część logo Foxhound z Metal Gear Solid Snake, widnieje na mojej ręce – ale o moich tatuażach związanych z grami może napiszę całkiem osobny akapit. Wracając do MGS’a, tak jak postanowiłem, tak zrobiłem, po ograniu odsłon z MSX’a, przyszedł czas na tę, którą spora część osób zna jako pierwszą – Metal Gear Solid na PSX. Z samą grą uwinąłem się dość szybko (choć ostatnia walka napsuła mi trochę krwi) i wydała mi się (o dziwo) trochę mniej skomplikowana niż to co do tej pory miałem okazję ograć w serii. Dwójka, która tak bardzo podzieliła graczy w przeszłości z powodu Raidena, nie wywarła na mnie jakiegoś większego wrażenia, przez które utkwiło by mi coś w pamięci (no może poza walka z Fatmanem, z którym się męczyłem sporo zanim zakumałem jak go pokonać), jednak chwilę później odpaliłem 3kę i… Snake Eater po prostu wgniótł mnie w ziemię, spora zmiana w gameplay’u, postacie, HISTORIA, zgadzało się tu absolutnie wszystko. Przy MGS3 robiłem chyba najdłuższe sesje grania jak do tej pory bo zwyczajnie nie mogłem się doczekać tego co stanie się później.

Po kilkudziesięciu godzinach, nadszedł czas na Guns of the Patriots aka Metal Gear Solid 4 The Movie (polecam sprawdzić na YouTube) i w momencie kiedy już myślałem, że zaczynam kumać zawiłość historii to wróciłem do punktu wyjścia, swoją drogą MGS jest serią przy której spędziłem godziny na szukaniu i doczytywaniu informacji w sieci. W MGS4 urzekły mnie 2 rzeczy – przerywniki filmowe, które tak bardzo wnerwiają co niektórych i które w MGS4 chyba były najdłuższe z całej serii oraz powrót na Shadow Moses… Po skończeniu 1-4 przyszedł czas na sprawdzenie wersji przenośnej. W tamtym czasie nie miałem okazji pograć dłużej na PSP ani też przewertować bibliotekę gier na nią wydanych, przez co byłem w ogromnym szoku, że takie produkcje jak Peace Walker, trafiły na przenośną konsolkę. Przerywniki w komiksowej formie i prace Yoji Shinkawy to po prostu majstersztyk! Po dziś dzień na najwyższym podium, mojego rankingu MGS’ów ex aequo stoją 3ka i właśnie Peace Walker.
W końcu, po 100+ godzinach, nadszedł czas, żeby zakończyć mój maraton i odpalić MGSV na PS4, która w zasadzie nie wyróżniła się niczym, suma summarum jest to chyba najgorzej oceniana przeze mnie odsłona, która powstawała w ogniu konfliktu na linii Hideo Kojima – Konami co rzutowało wyraźnie na produkt końcowy. Broń boże nie mówię, że jest to słaba gra, bo grało mi się naprawdę przyjemnie, ale na tle swoich poprzedników nie błyszczy zbyt mocno i jeżeli kiedykolwiek wrócę do któregoś MGS’a to z pewnością nie do Phantom Pain.
Kolejne miesiące mijały w zasadzie, głównie na graniu we wszystko co wpadło mi w łapy, zwolniłem trochę z ilością zdjęć jaką wrzucałem na instagrama, gdzie zacząłem prowadzić pewne serie jak „Coop” czy ” #PlayStationExclusive„, starając się tworzyć trochę bardziej przemyślane treści niż tylko wrzucanie losowych zdjęć. Jedną z ciekawszych rzeczy, które się w tamtym czasie wydarzyły było ukazanie się mojego zdjęcia profilowego w PSX Extreme Magazyn @psxextreme w rubryce ”Głos Ludu” gdzie umieszczają materiały od czytelników.

Niby nic wielkiego, bo to jednak nie okładka haha, ale muszę przyznać, że to jeden z fajniejszych momentów związanych z moją „internetową karierą”.
Mały przełom w kolekcjonerskiej części mojego życia nastąpił jakiś miesiąc później, kiedy to przeglądając „poranną prasę” przy kawie (tak sobie tłumaczyłem przesiadywanie od rana na allegro), trafiłem na aukcję PlayStation 2 FAT Satin Silver w boxie. Co prawda do tej pory broniłem się rękami i nogami przed kolekcjonowaniem na kolejne systemy (w międzyczasie mój przyjaciel podarował mi swoje PSP ale jakoś nigdy mnie nie urzekło), jednak postanowiłem spróbować szczęścia w licytacji i tak oto kilka dni później stałem się ponownie posiadaczem PS2! Powiem Wam, że choć nie była to jakaś wielka okazja cenowa, ani też sama konsola nie jest jakaś specjalna czy rzadka to jest to chyba jeden z moich ulubionych zakupów ever, gdyż wraz z przesyłką, wróciły wszystkie wspomnienia związane z graniem na PS2 w przeszłości.

Oczywiście moje obawy o to, że wpadnę w szał zakupowy związany z nową konsolą, były jak najbardziej uzasadnione, bo już kilka dni po zakupie, zacząłem gromadzić gry na PS2, na szczęście jednak w tym czasie byłem już dość mocno skoncentrowany na jakości względem ilości, co skutkowało tym, że do mojej kolekcji trafiały jedynie produkcje w które chciałem zagrać lub z którymi wiązał mnie jakiś sentyment, i tak jednymi z pierwszych zakupów były min. TimeSplitters, Silent Hill Origins, Forbidden Siren, Rule of Rose, Yakuza czy Def Jam Fight for New York. Wtedy też moje priorytety growo-kolekcjonerskie, zmieniły się, a miejsce PlayStation 3 zastąpiła jej starsza siostra. Aktualnie chyba mam więcej gier na PS2 niż PS3 i po dziś dzień, lwią część moich miesięcznych zakupów stanowią właśnie produkcje na czarnulkę (taka mała reklama, jeśli interesuje Was temat PS2 to zapraszam na grupę na FB, której jestem administratorem -> PS2 Gaming Team PL). Następne kilka miesięcy, to głównie zagłębianie się w bibliotekę PlayStation 2 i dalsze próby rozwijania mojego Instagrama (#PlayStationCardboard), aż do 31 października 2017 roku, kiedy stwierdziłem, że to wszystko mi jednak nie wystarczy i podjąłem decyzję, która dość mocno odmieniła moje życie gracza/kolekcjonera. To właśnie tego dnia pojawił się pierwszy wpis, na nowo utworzonej stronie PlayStation Fanatyk 😀

Założenie bloga nastąpiło dość spontanicznie i na początku w zasadzie nie do końca wiedziałem co chcę na nim robić, jednak szybko ów blog przejął w zasadzie całe moje growe życie. Lwią część wolnego czasu spędzałem już nie na graniu (ba nawet zacząłem mniej przesiadywać na portalach aukcyjnych), a na gromadzeniu informacji, które chciałem przekazać na mojej stronie. To właśnie tutaj swój początek miały moje serie, jak np. „W co ostatnio grałem, słów kilka”, „Duchy Przeszłości”, „Z jaskini kolekcjonera” czy „PlayStation Fanatyk VS” (część z nich została przeniesiona na tę stronę www i jest rozwijana po dziś dzień). Na stronę trafiało też sporo luźniejszych tekstów, które nie były przypisane pod żadną z wcześniejszych kategorii, gdyż blog pozwalał mi na trochę więcej pod względem ilości przekazywanych treści, których nie wyobrażałem sobie wrzucać na Instagrama (jak np. kilkustronicowy wywiad + 15 zdjęć), a dodatkowo pomagał mi zawierać i utrzymywać, co raz to więcej znajomości z osobami, które podobnie jak ja, jarają się grami, konsolami, kolekcjonowaniem itp. (możecie tego nie wiedzieć ale należę do osób ze skłonnościami introwertycznymi), co zaowocowało nowymi projektami oraz wieloma znajomościami, które trwają do dzisiaj i z których część przeniosła się również do świata realnego.
Jednym z ważniejszych dla mnie punktów na osi czasu mojego bloga była decyzja o rozpoczęciu serii „PlayStation VS”, która po dziś dzień zbiera chyba najwięcej pozytywnego odzewu z Waszej strony. Założenie było proste – kilkanaście, tych samych pytań i rozmówcy z całego świata (nie tylko fani PlayStation). Chciałem w ten sposób pokazać jak unikalni względem innych, mogą być ludzie, związani z tą samą zajawką. Pierwszy wywiad, z moim australijskim przyjacielem Figs’em, trafił do sieci 11 kwietnia 2018 roku i momentalnie przejął całą uwagę obserwujących mojego Facebooka. Seria trwa po dziś dzień, obecnie liczy sobie 43 wpisy, a kolejne są już w planach lub przygotowaniu. Jakiś czas temu, jeden z moich znajomych podrzucił mi pomysł, żeby spróbować wydać je w formie papierowej, pomysł wydał mi się na tyle ciekawy, że zacząłem już pewne przygotowania w tym kierunku ale nie postanowiłem jeszcze ostatecznie czy się tego podejmę (swoją drogą byliby tu jacyś chętni, żeby je czytać na papierze?).

Ten rok, oprócz na graniu i kolekcjonowaniu, upłynął mi pod banderą bloga „PlayStation Fanatyk”, moje dni wypełniały poszukiwania nowinek związanych z grami, nawiązywanie „branżowych” znajomości oraz wymyślanie co raz to nowych treści, które mogłyby zainteresować te kilkaset (albo i kilka tysięcy) ludzi lubiących moją stronę. Jednym z takich projektów było swego rodzaju rozwinięcie mojej serii „Duchy przeszłości”, w której pisałem o skasowanych czy zapomnianych produkcjach na PlayStation – wśród nich znalazła się pewna odsłona jednej z moich ulubionych serii, mianowicie prototyp Resident Evil 2, zwany również RE1.5. Jako, że przy okazji zbierania materiałów do tekstu trafiłem na informację, że po sieci krąży obraz z grywalną wersją prototypu, postanowiłem go odszukać i stworzyć jedyne w swoim rodzaju, autorskie wydanie, które można by odpalić na przerobionej konsoli. Początkowo zakładałem, że robię tylko kopię dla siebie i jest to jednorazowa akcja, jednak sam pomysł chwycił tak bardzo, że postanowiłem zrobić 10 kopii, które rozdałem wśród znajomych kolekcjonerów i fanów serii RE oraz zacząłem przygotowania pod kolejny projekt. Efektem tego była ewolucja serii „Duchy przeszłości” (która i tak mało kto czytał koniec końców..) w serię „PlayStation Fanatyk Wydawnictwo”, która obecnie liczy sobie 6 produkcji spod mojej ręki, z których każda powstała w 10 kopiach i podobnie jak wcześniej, zostały one rozdane wśród moich znajomych i osoby wspierające rozwój mojej „marki” PlayStation Fanatyk. Swoją drogą, jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o samym prototypie Resident Evil 2 mojego wykonania a także poznać historię, skąd w ogóle się wziął i jak trafił do sieci to zapraszam do przeczytania moich wpisów na ten temat.

https://playstationfanatyk.com/2019/03/17/resident-evil-1-5-i-historia-wielkiego-wycieku/
2018 rok, a właściwie jego koniec był dla mnie szczególny z kilku powodów, mianowicie we wrześniu, skontaktowała się ze mną przedstawicielka marketingu PlayStation Polska i zaproponowała współpracę przy promocji nowej gry z Człowiekiem Pająkiem. Wydarzenie to jest dla mnie o tyle ważne, że była to moja pierwsza „promka” w życiu jaką otrzymałem do recenzji, dodatkowo prosto od PlayStation Polska i to jeszcze z tak rewelacyjnej gry jak Spiderman! Koniec końców, współpraca ucieszyła chyba tylko mnie bo od tamtej pory nie dane mi było ponownie pracować z PSPolska ;). Kolejnym wydarzeniem, które zapisało się w mojej pamięci była premiera PlayStation 4 Pro 500 Million Edition, która wyszła w nakładzie 50 tys. sztuk, w ramach świętowania przez Sony, sprzedaży 500 milionów konsol z rodziny PlayStation. W pamięci zawsze miałem PS4 20th Anniversary, której nigdy nie udało mi się zdobyć, więc tutaj postanowiłem, że muszę ją kupić na premierę, choćby nie wiem co. Okazało się to nad wyraz proste, gdyż w pewnym momencie miałem w domu 3 sztuki (i nie, nie jestem Januszem handlu, ogarniałem dla spóźnialskich znajomych), a sama konsola nie zrobiła aż tak wielkiego szału jak poprzednia, rocznicowa PS4, przez co po dziś dzień bez problemu można ją zakupić za niewiele więcej niż sklepowy retail. W moim przypadku i tak nie chodziło o jakiś wzrost wartości bo konsola aktualnie robi u mnie za robocze PS4 pod TV i będzie nim aż do premiery PlayStation 5 (jeśli wsteczna kompatybilność, rzeczywiście będzie działała).


W 2019 rok, można powiedzieć, że wszedłem z przytupem, zaczynając od skończenia mojego rękawa inspirowanego kilkoma z moich ulubionych gier. Całość powstawała od końca 2017 roku (zaczęło się od Big Daddiego na przedramieniu) i po kilkudziesięciu godzinach pod igłą mojego znajomego Łukasza „Miskacza”, w końcu mogłem podziwiać efekt końcowy. Na mojej ręce znalazło się miejsce min. dla loga Foxhound, Wormsa, Jill Valentine czy kapsli Nuka-Cola.
Chwilę później, nastąpił kolejny przełom związany z moją twórczością internetową, gdyż 19 lutego, po ponad roku wysłuchania od Wojtka z ekipy „Stare Konie”, że powinienem to zrobić, postanowiłem uporządkować i przenieść część moich wypocin z Facebooka w inne miejsce i tak oto powstała ta strona, która pozwala mi na jeszcze więcej swobody w kwestii ilości i formy przekazywanej treści niż Facebook czy Instagram (jakoś nie wyobrażam sobie, że ktoś chciałby czytać tę ścianę tekstu w facebookowym formacie). Od tamtej pory, wszystkie recenzje, wywiady i inne dłuższe formaty trafiają na stronę, a na Facebooku umieszczam jedynie odnośnik, odbiło się to co prawda za zasięgu pojedynczych postów ale myślę, że dzięki temu jakość materiałów uległa poprawie. Dodatkowo, poświęciłem trochę czasu na przeniesienie na stronę większości interesujących wpisów z bloga tak aby nic nie przepadło (panel administratorski stron na FB to badziew..). Swoją drogą, już niedługo stuknie rok od kiedy ona działa więc może czas zaplanować jakiś upgrade.
Kilka tygodni później swoją premierą miało moje osobiste GOTY 2019 – Resident Evil 2, a dokładniej remake oryginalnego RE2 z 1998 roku. Ci który mnie obserwują od dłuższego czasu (lub chociaż czytali poprzednie części moich wspominek) powinni już wiedzieć, jak wielką miłością darzę tę konkretną serię survival horrorów. Na odświeżone przygody Leona i Claire czekałem niczym gruby dzieciak na tłusty czwartek, a w momencie ogłoszenia daty premiery zaklepałem sobie trzy dni wolnego w pracy, żeby móc w spokoju ograć oba scenariusze.

Dodatkowym smaczkiem w tym wszystkim była edycja kolekcjonerska, jedna z nielicznych jakie posiadam w swojej kolekcji (dawno temu napisałem nawet krótki tekst o moim podejściu do tego typu wydań), a jeszcze jakby tego było mało, Cenega podesłała mi promkę do recenzji. Moja ekscytacja sięgnęła zenitu i jak tylko dorwałem się do mojej kopii to pada odłożyłem mniej więcej gdzieś po ukończeniu pierwszego scenariusza Leona. Sama gra była dokładnie tym czego oczekiwałem i dla mnie jest w zasadzie remake’iem perfekcyjnym, zgadzało się tam absolutnie wszystko (z niecierpliwością wypatruję premiery, zapowiedzianego Resident Evil 3 Remake i startu preorderu edycji kolekcjonerskiej).
W przeciwieństwie do współpracy z PSPolska, ta z firmą Cenega nie zakończyła się na jednej grze, gdyż chwilę później otrzymałem od nich kopię Devil May Cry 5 oraz Judgment. Na tę drugą dość mocno czekałem i wiąże się z nią też pewna historia, mianowicie promka dotarła do mnie w piątek, 5 dni przed europejską premierą gry, a ja za punkt honoru, postawiłem sobie napisanie recenzji zanim gra trafi na sklepowe półki. Jeśli mnie pamięć nie myli to moja narzeczona akurat wyjechała na weekend, więc postanowiłem zrobić sobie maraton jak za starych czasów. Wynik? 27h grania z przerwami na chwilę snu i załatwienie potrzeb fizjologicznych + dieta „pudełkowa” złożona z tego co dało się do mnie zamówić na wynos. Muszę przyznać, że fajnie było tak całą noc siedzieć i grać, czasami trochę smutno, że codzienne życie nie pozwala na takie wyskoki częściej.
Zapominałbym jeszcze o jednej premierze, która miała miejsce w pierwszym półroczu 2019 i która wywołała nie małe zamieszanie na rynku, mianowicie Days Gone. Produkcja na wyłączność na konsole PlayStation, o której było głośno od momentu pierwszych zapowiedzi aż po premierę (nie zawsze z dobrych powodów). Przyznam szczerze, że prawie mnie ona ominęła, hype który był pompowany do niemożliwych rozmiarów w połączeniu z tematem zombie apokalipsy nieco mnie odrzucał (bo ile jeszcze gier o tym samym..), jednak fakt, że trafiła mi się okazja na zdobycie zestawu prasowego przeważyła i w zasadzie kilka dni po premierze już przemierzałem jakieś zadupie w Ameryce na moim motocyklu. Pomimo mojej początkowej niechęci oraz miejscami skrajnych recenzji na premierę, starałem się podejść na chłodno do tematu i dać grze uczciwą szansę na na obronę, i nie żałuję.

Days Gone, podobnie jak Spiderman rok wcześniej, jest moim osobistym zaskoczeniem tego roku. Gra wciągnęła mnie tak bardzo, że każdą wolną chwilę spędzałem na realizacji kolejnych zleceń od NPC czy niszczeniu gniazd Świrusów. Recenzja, którą opublikowałem po skończeniu gry, uważam za jedną z lepszych/ciekawszych jakie wyszły spod mojej klawiatury i od tamtego momentu zawsze kiedy siadam do jakieś recki, jest ona moim tekstem referencyjnym.
Po ograniu Days Gone i Judgment, dzięki mojemu przyjacielowi, udało mi się nawiązać jeszcze współpracę z CDP Dystrybucja, czego efektem była recenzja The Sinking City, jednak po tym nastąpiła mała przerwa, która związana była z banem mojej strony na FB… Któregoś poranka zacząłem dostawać wiadomości od ludzi typu „Wszystko Ok?”, „Nie widzę twojej strony, dostałem bana?”, po krótkiej chwili okazało się, że algorytm Facebooka zablokował moją stronę z powodu rzekomego łamania punktów regulaminu, dotyczących podszywania się. Ban trwał jakieś 3-4 tygodnie, pomimo odwołania się od decyzji zaraz po jego nałożeniu, po drodze musiałem jeszcze powalczyć o przywrócenie mnie na admina bo z własnej głupoty, przez przypadek się usunąłem z tej funkcji, tracąc tym samym jakikolwiek dostęp do strony (a wierzcie mi, odkręcenie tego nie jest niestety takie proste). Na szczęście ciągle miałem stronę www, Instagrama i grono znajomych, którzy udostępniali moje wrzutki i info o banie, aby słuch o mnie nie zaginął. Ciekawostka, ban został zdjęty po interwencji Polskiego Ministerstwa Cyfryzacji, za pośrednictwem których złożyłem odwołanie od decyzji administracji Facebooka (oficjalne pismo dostałem kilka dni po odblokowaniu strony). Przyznam Wam szczerze, że w momencie jak wisiało nade mną widmo utraty czegoś nad czym pracowałem ponad 2 lata to miałem nawet myśli, żeby to wszystko porzucić w cholerę – dzięki bogu tak się nie stało.
Kilka miesięcy po tych wydarzeniach, w październiku udało mi się w końcu pojechać na Poznań Game Arena (co roku planowałem i co roku nic z tego nie wychodziło), a trip ten zaliczam do jednych z najbardziej udanych w moim życiu i to nawet nie ze względu na same targi (wszechobecny tłum doprowadzał mnie do lekkiego szału), a ze względu na ludzi, których udało mi się tam spotkać, bo choć od dłuższego czasu z większością znaliśmy się z internetu to nigdy nie było okazji pogadać na żywo. Nawet udało się zrobić pamiątkowe zdjęcie 😀

Końcówka 2019 roku to w zasadzie dwa główne wydarzenia, które zapamiętam pewnie na długo. Pierwszym była premiera nowego dziecka, wujka Kojimy – Death Stranding. Ogromny hype i aura tajemniczości, odbiły się również na mnie i w dniu premiery pognałem po swój egzemplarz edycji specjalnej. Nie będę Wam tutaj opisywał samej gry i moich odczuć (jak ktoś jest zainteresowany to zapraszam do recenzji na stronie) a jedynie powiem, że była to jedna z nielicznych gier, która dosłownie przyspawała mnie do pada – syndrom „jeszcze jednej misji” w pełnej okazałości. Drugim wydarzeniem były moje 30ste urodziny, a dokładniej jeden z prezentów z tej okazji, gdyż w końcu, po kilku latach poszukiwań w dobrej cenie i stanie, stałem się posiadaczem PlayStation 4 FAT 20th Anniversary, tym samym odznaczając jeden z moich top graili z listy. Uczucie zdobycia do kolekcji czegoś co w zasadzie zawsze rozpatrywałem w kwestii marzeń z serii „jeśli wygram w totolotka” jest wręcz nie do opisania. Z podobnych mam na liście jeszcze Rule of Rose w wydaniu UK PAL ale cena na poziomie nerki na czarnym rynku w połączeniu z dostępnością zbliżoną do spotkania jednorożca, skutecznie odstrasza mnie od zakupu 😀

To już koniec! Przebrnęliśmy razem przez dobrych kilka lat mojego życia, począwszy od wczesnego dzieciństwa bo bycie starym chłopem. Powiem Wam szczerze, że kiedy zaczynałem pisać ten tekst, nie spodziewałem się, że wyjdą mi z tego aż trzy osobne wpisy, a już na pewno nie sądziłem, że znajdą się chętni, żeby czytać te ściany tekstu. Kto wie, może na 30 albo 35tą rocznicę PlayStation napiszę coś podobnego 😉
Mam nadzieję, że się Wam podobało!

Do następnego!
Kuba „PlayStation Fanatyk”
Hej, zastanawia mnie w sumie jedno: gdzie pracujesz i co robisz, skoro Cię stać na to wszystko 😉 Pozdrówka i może do zobaczenia w końcu na kolejnym złocie Resident Evil ☺️
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wbrew pozorom, nie wydaję tak dużo na moją zajawkę bo 90% rzeczy które mam, trafiłem po okazjach, na co dzień zajmuje się klepaniem kodu w SQL/VBA/Pythonie w jednej z firm IT we Wrocławiu. Co do zlotu to o ostatnim dowiedziałem się trochę za późno ale na kolejny chętnie się wybiorę 😀
PolubieniePolubienie