Kiedy ktoś mówi o dawnych przygodówkach point’n’click, to zwykle ma na myśli historię, ciekawą oprawę graficzną czy absurdalne zagadki. Raczej nikt nie łączy przygodówek z walką, a uśmiercanie bohatera zalicza się raczej do wyjątków niż powszechnej praktyki w tym gatunku. Ekipa z COWAT Games, postanowiła przeprowadzić pewien eksperyment, łącząc ze sobą grę przygodową i brawlera, którą sami określają jako „punch’n’click”. Jesteście ciekawi co z tego wyszło? Zapraszam do czytania!
Akcja gry rozgrywa się w świecie o lekkim zabarwieniu cyberpunkowym, gdzie ludzie zostali zastąpieni przez zwierzęta. Choć zmianie ulegli mieszkańcy to pewne podziały społeczne pozostały bez zmian — uprzywilejowani obywatele, zwaniu tutaj Burżujami, żyją pod kopułą oddzielającą ich od zanieczyszczonego powietrza, podczas gdy Ci, którym los tak bardzo nie sprzyjał w życiu, muszą walczyć o przetrwanie. Nasz aligatorowy bohater imieniem Brok to prywatny detektyw (pracujący dla tych z niższej klasy społecznej), były bokser i wdowiec mieszkający ze swoim „kocim” pasierbem — Graffem (który to z kolei ma szansę na poprawę swojego statusu społecznego). Choć to imię Brok’a widnieje w tytule, to podczas gry przyjdzie nam pokierować obojgiem, co też pozwoli lepiej poznać historię i naturę ich skomplikowanej relacji — jednego dobija poczucie winy i nawiedzają niezrozumiałe widma przeszłości, drugi zaś próbuje ukończyć szkołę, wyrwać się ze slumsów oraz dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się z jego rodzicami.






Gra podzielona jest na kilka rozdziałów, podczas których przyjdzie nam przeprowadzić kolejne śledztwa i rozwiązać kilka zagadek (w końcu Brok jest detektywem). W czasie gry mamy do wyboru dwa tryby — możemy spokojnie rozwiązywać rzucane nam pod nogi łamigłówki (dodatkowo w razie zacięcia się, wprowadzono mechanikę „płatnych” podpowiedzi) lub wybrać wyjście siłowe. Czasem, aby pchnąć akcję do przodu, będziemy musieli pierw rozbić kilka łbów, co dodatkowo pozwoli naszemu gadziemu bohaterowi level’ować i podnosić statystyki (a tych są całe 3 do upgrade’u). To o czym jednak trzeba pamiętać, to czasem nasz wybór działania może mieć konsekwencje (spokojnie, w grze nie da się zaciąć na amen). Nie zapomniano również o tych, którzy przyszli tu tylko dla części przygodowej, gdyż dostępny jest tryb gry w którym walki są całkowicie pominięte (jak i jego przeciwność, w którym walka ma być wyzwaniem) jednak moim zdaniem tracimy wtedy trochę z doświadczenia, jakie chcieli nam zaserwować twórcy.
Oprawa graficzna w swojej prostocie stanowi tu ogromny plus. Rysowane, „animowane” postacie robią świetne wrażenie — coś jak kreskówka sprzeda lat — i w zasadzie gwarantuje, że tytuł nie zestarzeje się tak bardzo w przeciągu kolejnych lat. W przypadku udźwiękowienia, cieszą nagrane dialogi (nie wiem jak Was ale mnie strasznie męczą gry w których dialogi polegają na ciągłym przewijaniu tekstów..), które na szczęście nie kłują w ucho złym doborem.









Przejście całości zajmuje spokojnie ok. 15 godzin, co jak na dzisiejsze standardy indyków jest wynikiem bardzo dobrym. Dla tych, którzy jednak nie potrafią się pożegnać z danym tytułem po pierwszym przejściu, twórcy zaimplementowali kilka poziomów trudności i różne zakończenia. A i bym zapomniał, gra posiada polskie tłumaczenie, co w przypadku przygodówek, często jest ogromnym plusem (owszem jest trochę błędów czy nieprzetłumaczonych fragmentów, ale bywało o wiele gorzej a i tak ludzie klaskali).
Siadając do Brok the InvestiGator, nie miałem żadnych oczekiwań i finalnie wyszło, że jest to całkiem udany tytuł. Choć moim zdaniem nie do końca sprawdza się jako beat’em up, to już znacznie lepiej wypada w kwestii bycia oldschool’ową przygodówką z ciekawą fabułą i postaciami, które potrafią zapaść w pamięć. Jeśli tak jak ja jesteście fanami dawnych point’n’clicków to polecam zainteresować się tym tytułem, gdyż jest spora szansa, że przypadnie on Wam do gustu.

Ogromne podziękowania dla ekipy ograniającej PR twórców i wydawcy, za podesłanie kodu.
To tyle na dzisiaj.
Mam nadzieję, że się Wam podobało!
Kuba „PlayStation Fanatyk”