O tym, w co ostatnio grałem słów kilka – Trenches

Co prawda już o tym wspomniałem dość niedawno, ale nie zaszkodzi się powtórzyć — fani horrorów w ostatnim czasie są wręcz zasypywani kolejnymi pozycjami, pomiędzy którymi można znaleźć coś dla siebie, niezależnie od tego czy wolicie horrory akcji, symulatory chodzenia z dreszczykiem czy klimatyczne, klepiące psychę otoczenia. Nie ukrywam, że hossa w tym temacie bardzo mnie cieszy i choć z powodu chronicznego braku czasu co raz więcej odkładam na hałdę wstydu, to od czasu do czasu uda mi się na spokojnie coś ograć — tym razem padło na Trenches.

Akcja tytułu, o którym dzisiaj, rozgrywa się w czasach Pierwszej Wojny Światowej, w okolicach 1917 roku, gdzie jako żołnierz schwytany w niewolę — James R Johnson — trafiamy do tytułowych okopów gdzieś za liną wroga. Naszym zadaniem jednak nie będzie walka z armią wroga, a podjęcie próby zrozumienia co się wkoło nas dzieje (bo już na pierwszy rzut oka widać, że coś tu nie gra) i ucieczki/powrotu w jednym kawałku do swojej rodziny.

Przemierzając kolejne zakamarki labiryntu, jaki tworzą okopy, trafiamy na notatki żołnierzy oraz mniej lub bardziej dziwne przedmioty (jak np. laleczka wyglądająca jakby ktoś chciał zrobić z niej mini Hellraisera). Nie mija zbyt wiele czasu, zanim nasz bohater orientuje się, że nie jest tu całkiem sam… Okazuje się, że przyjdzie nam walczyć (a przez „walczyć” mam na myśli uciekać) o życie, gdyż do tej pokręconej i niepokojącej sytuacji dołącza polujące na nas monstrum.

W teorii samo monstrum nie jest aż takie straszne, bo mimo wszystko chodząc, wydaje dźwięki, wiec w teorii wystarczy wytężyć słuch i przy odrobinie szczęścia uda się tego czegoś uniknąć — swoją drogą działa to w dwie strony, bo jeśli my narobimy hałasu to może nas czekać niemiła niespodzianka — jednak sprawy nie ułatwia miejsce, w którym się znajdujemy, gdyż stosunkowo łatwo trafić tu na ślepy zaułek, a „statyczna” mapa nie przyda się na zbyt wiele, jeśli nie będziemy uważnie śledzić naszego otoczenia w poszukiwaniu znaków pomagających w orientacji (wspominałem już, że mamy tu prawdziwy labirynt??). Tajemnicza istota to nie jedyne co będzie nam tu wrzucać ciary na plecy — tajemnicze dźwięki, flashbacki różnych wydarzeń i miejsc, dziwne napisy na ścianach, pojawiające się znikąd postacie/zjawy/przedmioty/zjawiska, innymi słowy czeka na nas cały worek horrorowych dobroci.

Jeśli wszystko, co do tej pory napisałem Was zaciekawiło, a może i nawet wzbudziło nieco entuzjazmu, to muszę niestety to nieco przygasić i powiedzieć kilka słów na temat wykonania. Tytuł ten trafił do Early Access na PC już w 2021 roku i nie da się ukryć, że autor miał najwyraźniej spore problemy z przeportowaniem go na konsole, bo gołym okiem widać, że gra wygląda po prostu gorzej (a nie mówimy tu o porównywaniu tytułu AAA odpalonego na RTX4090 ze wszystkimi wodotryskami vs wersja na PS4/PS5) i od premiery cierpi na sporą ilość bugów. Do tego dochodzi niezbyt dobrze wyważone sterowanie, często przeszkadzające w eksploracji oraz dziwne ficzery, które miały zapewne pogłębiać immersję a finalnie jedyne co robią to irytują — bo o ile jeszcze można zrozumieć to, że nasz wojak ma ograniczoną staminę i nie będzie ciągle leciał sprintem jak Usain Bolt, to już zupełnie nie mogę pojąć po cholerę wprowadzono mruganie oczami, które wnerwia niemiłosiernie po czasie… A i bym zapomniał, na moment ogrywania tytułu gra posiada jeden (tak dobrze czytanie JEDEN) save point i to tuż przed rozpoczęciem głównego „zadania” w grze — ja rozumiem, że to nie jest roguelike czy inny tytuł na dziesiatki godzin, ale serio?! Co to miało dać, poza irytacją gracza, który na nieświadomce wyłącza grę, po to, żeby zobaczyć, że musi zacząć w zasadzie od nowa.

Ciekawostka: tytuł ten został stworzony przez pojedynczego programistę, który zapowiedział, że wypuszczenie gry nie kończy całego projektu i oprócz sukcesywnego naprawiania błędów, ma on plany na rozszerzenie opowieści, w tym nawet wspominał o coopie — swoją drogą jestem ciekaw jak miałby on tu działać.

Przyznam szczerze, że po skończeniu gry mam mieszane uczucia, gdyż z jednej strony mamy tu całkiem ciekawy setting, dobrze zrealizowane „jump scary” i niepokojący klimat, z drugiej zaś wykonanie pod względem gameplay’u nie robi większego wrażenia, co może z czasem powodować znużenie a dodatkowo niektóre „mechaniki”, które zostały wprowadzone świadomie, wręcz irytują. Faktem natomiast jest to, że autor stojący za tą produkcją ma całkiem ciekawe pomysły i z tego co można znaleźć na jego stronie, Trenches to nie jego jedyny projekt, co daje nadzieję na kolejne tytuły, które mam nadzieję będą sukcesywnie poprawiane względem poprzednich.

Za podrzucenie kodu na grę, dziękuję ekipie PR wydawcy 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s