P.T, choć było tylko demem produkcji, która finalnie nie ujrzała światła dziennego to tak naprawdę do tej pory jest wspominane przez graczy nie tylko w kontekście całego zajścia w koło gry, ale również przywoływana jest sama konwencja „Dnia Świstaka” w wersji z piekła rodem. Przez lata wielu twórców inspirowało się horrorową pętlą od Hideo Kojimy z lepszym czy gorszym skutkiem. Inspirację tę postanowili również wykorzystać ludzie z Playstige Interactive, czego wynikiem jest Frightence. Na tytuł ten trafiłem przypadkiem, jak zwykle wertując horrory w promocji na PlayStation Store. Zawrotna kwota ~10 PLN wydawała się adekwatna do tego, co przedstawiała karta produktu, więc postanowiłem zaryzykować — i bardzo się cieszę, że to zrobiłem.

Fabuła wrzuca nas w buty woźnego, którego zadaniem jest utrzymywanie budynku mieszkalnego, który został przeznaczony do rozbiórki. Przez kilka kolejnych „dni”, musimy upewnić się, że wszyscy mieszkańcy opuścili swoje lokale, zanim całość zostanie zrównana z ziemią. Jak pewnie możecie się domyślać, „ktoś” postanowił sprzeciwić się nakazowi eksmisji/przeniesieniu, ale nie zdradzę tu nic więcej, gdyż sama gra to zaledwie 30/60-minutowe doświadczenie i cokolwiek bym nie powiedział więcej, mogłoby zepsuć całą zabawę.
W kwestii mechaniki mamy tutaj w zasadzie symulator chodzenia (biorąc pod uwagę, że nasz woźny kuleje, to mówimy tu raczej o „chodzeniu”) z brakiem jakiejkolwiek walki czy rozwiązywania zagadek (no, chyba że do zagadek zaliczyć znalezienie klucza do mieszkania B w mieszkaniu A), a całość opiera się na pukaniu od drzwi do drzwi przez dwa piętra, aby upewnić się, że jesteśmy tu całkiem sami i obserwowaniu tego, co znajdujemy w poszczególnych lokalach. Każdy „rozdział” kończy się utratą przytomności i powrotem do punktu startowego. Brak tu też jakichkolwiek wskazówek, które mieszkania należy sprawdzić, wiec w zasadzie każda pętla polega dokładnie na tym samym — chodzeniu od drzwi do drzwi niczym akwizytor.









Na pochwałę zasługuje oprawa audio-wizualna, gdyż jak na tytuł kosztujący tyle, co paczka fajek to prezentuje się naprawdę nieźle i skutecznie buduje mroczny, niepokojący klimat „opuszczonego” miejsca, przez co nie raz miewałem chwilę zwątpienia, zanim wszedłem do otwartego pomieszczenia.
Frightence trudno nazwać pełnoprawnym tytułem i ponownie porównanie do P.T zdaje się tu być jak najbardziej trafne. Jest to ciekawy koncept, przedstawiający horrorową wizję jego twórców i mam nadzieję, że posłuży im to za furtkę do stworzenia czegoś większego w podobnym klimacie w przyszłości.

To tyle na dzisiaj.
Mam nadzieję, że się Wam podobało!
Kuba „PlayStation Fanatyk”