Od czasów The Sinking City, newsy na temat twórców opisywanej dzisiaj gry, dotyczyły głównie problemów z wydawcą — nielegalne zmiany kodu, przywracanie gry na Steam czy apel o to, aby nie kupować ich gry, no ogólnie ładnie pokręcona akcja. Kiedy więc do sieci trafiła informacja, że Forgwares nareszcie wypuści na rynek coś nowego, to przyznam, że ucieszyło mnie to dość mocno, gdyż The Sinking City, które miałem okazję ogrywać i recenzować dwa lata temu, zrobiło na mnie naprawdę dobre wrażenie. Tym razem zamiast Lovecraftowych koszmarow, trafiamy na śródziemnomorską Cordonę, aby poznać historię młodego geniusza sztuki detektywistycznej, Sherlocka Holmesa we własnej osobie. Zapraszam do recenzji!

Zacznę od tego, że choć sam gatunek gier przygodowych/detektywistycznych jest dość bliski mojemu sercu, to ostatnia gra z Legendą z Baker Street, w jaką grałem to „The Lost Files of Sherlock Holmes”….z 1992 roku, tak więc nie odniosę się do portfolio Forgware z ów detektywem, które jak się okazuje, prezentuje się całkiem obszernie. Choć pewnie większości, postać Sherlocka kojarzy się już z doświadczonym detektywem i jego kompanem dr. Watsonem to w tym przypadku, twórcy postanowili ugryźć temat z nieco innej strony.
Historia wrzuca nas w buty młodego Shelly’iego, stawiającego pierwsze kroki w swojej detektywistycznej karierze, który wraca na wyspę Cordona, na której spędził część swojego dzieciństwa, przerwanego przez śmierć matki. Odwiedzenie grobu rodzicielki oraz posiadłości „Stonewood” w której mieszkali wraz z jego bratem, odblokowuje wspomnienia, pogrzebane wydarzeniami z przeszłości, wspomnienia, które rzucają nowe światło na temat rzekomych powodów śmierci Pani Violet.






Poza poskładaniem swojej pamięci do kupy i wyjaśnieniem co tak naprawdę stało się z jego matką, nasz Sherlock będzie miał okazję rozwiązać kilka innych większych spraw na wyspie i to właśnie tu będzie mógł użyć swojej absolutnej super-mocy jaką jest dedukcja. Gameplay oparty jest o rozmowy, zbieranie dowodów, rekonstruowanie zdarzeń i łączenie wniosków tak aby doprowadzić do rozwiązania zagadki — co ważne, nasze wybory nie mają tu znaczenia globalnego i nie ma tu jedynej słusznej drogi jeśli chodzi o wyniki śledztwa. Schemat w zasadzie jest zawsze taki sam, mianowicie musimy pierw trafić w odpowiednie miejsce (czasem, aby to zrobić, będziemy musieli się nieco wysilić, np. przeglądając miejskie archiwa), gdzie „liżąc ściany” odszukujemy kolejne poszlaki, zbieramy dowody, wypytujemy o nie kolejne postacie, aby finalnie móc zrekonstruować wydarzenia lub połączyć logiczne wnioski w całość i wydać swój ostateczny „osąd”. Ciekawym elementem detektywistycznych umiejętności Sherlocka jest lustrowanie niektórych z napotkanych postaci, gdzie po krótkiej obserwacji możemy spróbować zgadnąć, kim jest dana osoba lub czym się zajmuje (odpowiednio wyciągnięte wnioski potrafią otworzyć nowe linie dialogowe).
Oprócz mózgu, przyjdzie nam czasem użyć również mięśni. Sherlock potrafi walczyć, a nawet posługiwać się bronią, co pomaga w obezwładnianiu (czasem na zawsze) wszelkiej maści bandziorów — i pamiętajcie żywi są warci więcej niż martwi. A jeśli znudzi was jakakolwiek „policyjna robota” to możecie pobawić się w Dorotę Szelągowską i Tomasza Jacykowa, urządzając na nowo posiadłość Holmes’ów czy zmieniając wygląd Sherlocka.
Warto dodać, że gra umożliwia nam wybranie zarówno poziomu trudności zagadek jak i walki (możemy też stworzyć własny poziom przez manipulację dostępnymi opcjami).






Graficznie jest całkiem nieźle, projekt wyspy i lokacji cieszy oko, a modele postaci wyglądają przyzwoicie. Pod względem technicznym niestety cudów nie ma, tak samo jak poprzedniej studia tu również zdarzają się bugi, glitche, nieresponsywne znaczniki i chrupnięcia animacji (lub całkowity ich brak). Do tego dochodzi całkiem spory, otwarty świat, w którym niestety nie ma zbyt wiele do roboty — owszem, w porównaniu do The Sinking City, teraz na ulicach przynajmniej możemy spotkać jakieś postacie, które rzeczywiście zdają się żyć (choć widać, że CRTL+C/CTRL+V było używane w tym temacie), jednak poza oglądaniem, nie ma z nich zbyt dużego pożytku, gdyż wszystko jest do bólu generyczne — i nic zbytnio nie zachęca do jego eksplorowania pomiędzy kolejnymi zagadkami.
Przejście całości zajęło mi jakieś 15 godzin, podczas których poznałem historię młodego Sherlocka (każde z głównych zadań zajmuje około 2 godzin), rozbiłem kilka bandyckich melin oraz pomogłem rozwiązać kilka pomniejszych spraw — moim zdaniem niezły wynik. Czas gry możecie spokojnie wydłużyć o dobre kilka/kilkanaście godzin zagłębiając się w zagadki Cordony i jej mieszkańców (posiadacze przepustki sezonowej mogą liczyć na 3 DLC, z czego pierwsze dostępne jest od dnia premiery gry) — pamiętajcie jednak o zostawieniu sobie zapisu gry przed finalną sekwencją, gdyż po jej zakończeniu nie ma możliwości powrotu do nierozwiązanych spraw. Warto wspomnieć, że tytuł otrzymał kinową lokalizację, która poza drobnymi wpadkami językowymi prezentuje się dość dobrze — co w przypadku tytułu opartego na wertowaniu notatek i rozmawianiu z ogromną ilością NPC nie jest bez znaczenia.






Nowy Sherlock to tytuł dość nierówny, z jednej strony oferujący świetnie napisaną historię i ciekawe zagadki, z drugiej zaś niedopracowany, powielający błędy z poprzednich produkcji Forgwares. Osobiście mam nadzieję, że zobaczymy kiedyś „Chapter Two”, które poprawi to co nie zagrało tutaj i dostaniemy jeszcze bardziej jakościowy produkt finalny. Fani serii zapewne będą zachwyceni, inni niekoniecznie, ale mimo wszystko warto przekonać się na własnej skórze, czy tego typu detektywistyczna robota jest dla Was.
Na koniec chciałbym podziękować Frogwares i ekipie ogarniających ich PR za podrzucenie mi kopii do sprawdzenia.
To tyle na dzisiaj.
Mam nadzieję, że się Wam podobało!
Kuba „PlayStation Fanatyk”