Od pierwszych zapowiedzi i opublikowanych materiałów promocyjnych, Marvel’s Avengers wzbudzało sporo emocji, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. Przyznaję bez bicia, że do niedawna byłem w gronie sceptyków, którzy nie wróżyli zbytniego sukcesu tej produkcji i widzieli tu tylko chęć zarobienia na ultra popularnej marce, jednak moje poglądy zrewidowała nieco, udostępniona wersja beta, która pokazała, że może nie będzie tak źle jak mi się wydaje (pomimo sporej ilości błędów). Jak finalnie wypada produkcja od Crystal Dynamics? Czy fani Marvel’owskiego Dream Team’u powinni biec do sklepów? No i oczywiście, czy warto zagrać? Zapraszam do recenzji!

Świat w którym przyjdzie nam spędzić kolejne kilkanaście godzin to świat w którym Avengersi są potęgą znaną na całym świecie, bohaterami o których piszę się piosenki i wzdycha z pożądaniem na ich widok. W całym tym „celebryckim szaleństwie” bierzemy udział również my, jako młoda dziewczyna i oddana fanka całej ekipy – Kamala Khan. Wszystko zaczyna się od event’u zwanego „Dniem A”, który można by porównać do czegoś w rodzaju Comic Con’u, podczas którego dochodzi do ataku terrorystycznego, w konsekwencji którego cierpi spora część, ludzie zostają zakażeni i stają się tzw. „Inhumans”, a Avengersi zostają uznani za zagrożenie dla świata i znikają z radaru. Kilka lat później, światem zdaje się rządzić nasza (już nie tak mała) fanka, która nigdy nie straciła wiary w swoich bohaterów, odkrywa coś co rzuca nowe światło na wydarzenia z Dnia A i postanawia (nie do końca z własnej woli) wyruszyć na poszukiwania prawdy – to właśnie w konsekwencji tych poszukiwań uśpieni bohaterowie, wychodzą z cienia a by przywrócić dobre imię Avengers’om.
Tak pokrótce prezentuje się scenariusz jaki zaserwowali nam twórcy, choć nie jest on przesadnie rozbudowany to jest naprawdę spójny i nie przynudza, a tu i ówdzie natrafimy na ciekawe zwroty akcji – całość to po prostu, nic innego jak historia o superbohaterach, jaką moglibyśmy znaleźć w komiksach czy na ekranach.
Skoro tło fabularne mamy jako tako nakreślone, to przejdźmy do rozgrywki! Mamy tutaj do czynienia z grą akcji, która niewątpliwy nacisk kładzie na walkę na mniej lub bardziej otwartych terenach. Kolejne misje rozgrywamy jako jeden z wybranych bohaterów, do których dostęp uzyskujemy wraz z pchaniem fabuły do przodu. Oczywiście Avengersi są drużyną więc przed każdą misją, mamy możliwość dobrania towarzyszy, którzy pomogą nam w roztrzaskiwaniu oddziałów AIM – tutaj widać spory ukłon w stronę rozgrywki online, gdyż AI naszych wojaków potrafi czasem świrować. Twórcy nie poszli tutaj po linii najniższego oporu i prócz oczywistej różnicy w aparycji, postacie różnią się od siebie stylem walki oraz umiejętnościami specjalnymi – Thor ciska piorunami, Iron Man ma swój Unibeam, Wdowa potrafi włączyć maskowanie rodem ze szpiegowskich samolotów wojskowych, a Ms. Marvel powiększa się kilkukrotnie. Osobiście z całej ekipy, chyba najlepiej grało mi się Czarną Wdową, a najmniej Iron Man’em (głównie dlatego, że nie przepadam za lataniem w grach).
Podobnie jest w przypadku drugiej strony konfliktu, bo choć z początku tłuczemy generyczne pionki pokroju najzwyklejszych Syntodiów i żołnierzyków z karabinami, tak im dalej w las tym wachlarz tego co chce nas zabić się rozszerza – drony, działka, żołnierze w egzoszkieletach, posługujący się bronią kriogeniczną, teleportujący się i wiele wiele innych – łącznie ponad 30 rodzajów przeciwników do powalenia. Od czasu do czasu, przyjdzie nam również zmierzyć się z większym bossem, na którego pokonanie, zwykle składa się kilka sekwencji, które musimy wykonać, zanim będziemy mogli ochoczo uderzać wszystkim co mamy.

Z każdym kolejnym powalonym przeciwnikiem i wykonaną misją, zyskujemy więcej zasobów, przedmiotów i punktów umiejętności, które to mogą posłużyć nam do dopakowania naszych postaci zarówno w aspekcie rozwoju ekwipunku jak i skill’ów naszych bohaterów. Choć zwykle takie elementy zalicza się na plus do różnorodności, tak tutaj mam wrażenie, że deweloperzy nieco przedobrzyli, gdyż ogrom złomu jaki przyjdzie nam taszczyć przypomina wręcz miejscami loot shootery pokroju Destiny czy Borderlands – przez co po niedługim czasie w zasadzie wykorzystywałem automatyczną opcję wyboru, teoretycznie najlepszego ekwopunku. Oprócz ekwipunku wspomagającego nasze statystyki, zgodnie z zasadą „Co nie potrafisz, to dowyglądasz”, mamy tutaj masę „skórek” do odblokowania, które pozyskujemy dzięki zaliczaniu kolejnych wyzwań bohaterów lub poprzez zakup na targu (również za prawdziwą gotówkę).
Przejście kampanii fabularnej zajęło mi jakieś dwa, dłuższe wieczory, wiec będzie to gdzieś między 6 a 10 godzin gry, co jak na kampanię single player wydaje się być standardem Do tego wszystkiego wbiłem jeszcze kilka dodatkowych godzin podczas misji pobocznych i sesji treningowy HARM. Myślę, że jeśli ktoś będzie chciał wycisnąć z gry ile się da, to spokojnie podwoi lub nawet potroi ten wynik, a do tego wszystkiego nie można zapominać o trybie wieloosobowym.
Pod względem graficznym, nie ma w zasadzie do czego się przyczepić, wszystko wygląda dopracowanie, lokacje zawierają sporo szczegółów, a zniszczeń i wybuchów podczas akcji, nie powstydził by się nawet Michael Bay. Jedyną skazą jakiej się dopatrzyłem są modele postaci, a dokładnie ich twarze, które nijak nie przypominają siebie samych (niezależnie czy mówimy o komiksach czy filmach), co nieco psuje odbiór. Warstwa techniczna niestety nieco kuleje – znikające tekstury, spadki animacji, nieresponsywne elementy otoczenia, czy zacinające się menu – osobiście nie trafiłem na nic co uniemożliwiło by mi rozgrywkę ale z tego co słyszałem to kilka osób musiało np. wczytywać zapis gry czy powtarzać misję. To co mnie chyba najbardziej irytowało, to czasy wczytywania, które miałem wrażenie, że są rodem z poprzedniej generacji.. Może God of War, The Last of Us 2 czy Ghost of Tsushima mnie nieco rozpieściło pod tym względem, ale na boga, jak w 2020 roku, u schyłku generacji, można wypuścić grę AAA w której loadingi są tak koszmarnie długie… Warto wspomnieć jeszcze, że gra otrzymała pełną lokalizację, dubbing nie kłuje w uszy, jednak i tutaj znajdą się drobne zgrzyty, kiedy np. napisy wymijają się z dźwiękiem.

Kończąc ten mój wywód mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że Marvel’s Avengers jest grą dobrą ale nie wybija się jakoś szczególnie ponad inne produkcje z superbohaterami. Fabuła nie przynudza, zawartości do ogrania nie brakuje, walka jest dość różnorodna ale wepchnięty, moim zdaniem na siłę system loot’owania, średnie AI botów w przypadku grania samemu i drobna powtarzalność nieco ujmują całości. Potencjału jest naprawdę sporo, a jak wiadomo twórcy jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa w temacie dodatkowej zawartości i oficjalnie potwierdzili, że w najbliższym czasie gra otrzyma zarówno płatne jak i darmowe DLC. Summa summarum nie będzie błędem stwierdzenie, że jest to pozycja obowiązkowa dla fanów uniwersum Marvela, a całej reszcie zainteresowanych polecam przeczytać jeszcze raz pierwsze zdanie tego akapitu.

Ogromne podziękowania dla wydawcy gry, firmy Cenega, za udostępnienie mi kopii do recenzji!
Mam nadzieję, że się Wam podobało.
Do następnego!
Kuba „PlayStation Fanatyk”