„Dwadzieścia lat minęło jak jeden dzień..”. Dokładnie, to już dwadzieścia lat od kiedy światło dzienne ujrzał jeden z najbardziej legendarnych tytułów w gatunku survival horror – Resident Evil 2.
Gra, która do tej pory wymieniana jest w każdym zestawieniu horrorów i przywoływana za przykład jak to powinno być zrobione. Wedle szumnych zapowiedzi, legenda ma powrócić już niedługo za sprawą wyczekiwanego Resident Evi 2 Remake, na którego oficjalne ogłoszenie czekają chyba wszyscy fani marki. I to właśnie to oczekiwanie (oraz świetna promocja na PSStore) skłoniło mnie do powrotu do Raccoon City i przypomnienia sobie przygód Leona i Claire. Moje pierwsze spotkanie z tą dwójką nastąpiło jakoś w ’98 roku, kiedy to mój przyjaciel z dzieciństwa, odpalił na swoim szaraku płytkę podpisaną Resident Evil 2, a naszym oczom ukazało się porażające jak na tamte czasy FMV intro. Grę przechodziliśmy nie dość, że bez karty pamięci (cholerstwo nie kosztowało wtedy mało) to jeszcze w czerni i bieli jako, że graliśmy na piracie uruchomionym poprzez „action replay” (żeby grać w kolorze potrzebny był kabel RGB – kolejna niezbyt tania rzecz w tamtych czasach). Mówiąc szczerze, nie pamiętam czy udało nam się skończyć gre, czy czasami jakiś skok napięcia nie przerwał naszej rozgrywki i nie doprowadził nas do rozpaczy. Tak czy siak, do RE2 wracałem jeszcze kilkukrotnie przez lata – czy to za sprawą wersji PC (boże to
gówniane sterowanie..) czy emulatora ePSXE (własnego PSX nigdy się nie dorobiłem niestety). Tym razem postanowiłem przejść grę zaczynając od scenariusza Leona.
//Ciekawostka 1: Gra posiada 4 scenariusze, każda z postaci posiada dwa i aby uzyskać „true ending” należy przejść przynajmniej jedną sekwencję AB.//
No właśnie, kim w ogóle jest Leon i druga postać o której wspominam? Czym jest Raccoon City? I o co w tym wszystkim chodzi? Już śpieszę z wyjaśnieniami. Gra oddaje nam do dyspozycji dwoje bohaterów, Leona Kennedy’iego oraz Claire Redfield. Leon – początkujący policjant, jadący do Raccoon City, gdzie dostał swój pierwszy przydział do jednostki oraz Claire – młoda dziewczyna,
przybywająca do miasta w poszukiwaniu swojego brata Chrisa (dla tych co nie wiedzą Chris Redfield to członek oddziału S.T.A.R.S, którym mogliśmy sterować w pierwszej odsłonie „Rezydencji Zła”).
//Ciekawostka 2: Pierwotnie zamiast Claire, drugą postacią miała być Elza Walker, jednak włodarze firmy Capcom krótko przed premierą nie byli zbyt zadowoleni, więc pracę na grą rozpoczęto praktycznie od nowa, a Elza została zastąpiona przez Claire. Jakiś czas temu niedokończona gra wyciekła do internetu i obecnie znana jest jako Resident Evil 1.5 lub Resident Evil 2 Prototype.//
Docierając na miejsce, zauważają, że coś tu jest cholernie nie tak – miasto wydaje się całkowicie opustoszałe, a jedyni chętni do poznania nowoprzybyłych, wyciągają do nich ręce wydając radosne dźwięki „aggghhh”. Jak dowiadujemy się później, mieszkańcy miasta zostali zarażeni zmutowanym wirusem, nad którym pracował niejaki William Birkin (jego też będziemy mieli okazje poznać osobiście – chociaż wierzcie mi, że wolelibyście nie..) dla korporacji Umbrella. W drodze ucieczki przed mieszkańcami miasta i próbie zjednoczenia się (zapomniałem wam powiedzieć, że nasza dwójka ma wypadek, który prowadzi do ich rozdzielenia), trafiamy na lokalny komistariat na którym miał pracować Leon i który zostaje naszą główną lokacją w grze. Dla urozmaicenia odwiedzimy też kanały czy tajne laboratorium.
//Ciekawostka 3: Prawdziwą kontynuacją wydarzeń z RE2 jest wydane już na PlayStation 2, Resident Evil Code Veronica X, a nie RE3.// Nasz cel jest prosty – przeżyć i wymyślić jak uciec z Raccoon City w jednym kawałku. Gra prezentuje ten sam schemat rozgrywki co jej poprzednik – rozwiązujemy mniej lub bardziej skomplikowane zagadki aby uzyskać klucz do kolejnej lokacji i zabijamy po drodze tłumy chcących nas poznać bliżej maszkar, spotykając po drodze postacie, które mają jakiś związek z tym co się dzieje w koło. To tutaj debiutuje znany wszystkim fanom „Licker”, a pierwsze spotkanie z nim w grze nadal przyprawiało mnie o dreszcze. Co jakiś czas przyjdzie nam stanąć do walki z bossem w którego zwykle wystarczy wpakować odpowiednią ilość amunicji – nie ma jej tu aż tak dużo ale mamy chociaż całkiem spory wachlarz broni – nóż, pistolet, shotgun, miotacz ognia czy kultowy dla serii magnum. Podobnie jak w przypadku pierwszej odsłony, zaimplementowano statyczne kamery, zmieniające się w momencie gdy bohater znajdzie się w określonej lokacji jak również powraca kultowa sekwencja otwierania drzwi – w
połączeniu z niepokojącą ścieżką dźwiękową tworzy to klimat ogromnej niepewności tego co za chwile zobaczymy za rogiem.
//Ciekawostka 4: Chętni, którzy chcieliby wrócić do Raccoon City, mogą to zrobić w Resident Evil: The Darkside Chronicles, grze typu „rail shooter” wydanej na Nintendo Wii oraz PlayStation 3.//
Plusy:
– Klimat
– Scenariusze
– Udźwiękowienie
– przerywniki FMV
Minusy:
– Sterowanie
//Ciekawostka 5: Prócz głównych scenariuszy, w grze można odblokować jeszcze 2 dodatkowe, których sterujemy HUNK’iem (jeden z ludzi Umbrella Corp.) lub ludzikiem Tofu!.//
Mimo że minęło 20 lat, to grało mi się cholernie dobrze. Nie licząc kilku archaizmów tamtych czasów (jak np. sterowanie) i grafiki to sama gra nie zestarzała się dla mnie w ogóle. Nie ma co ukrywać, że na moją ocenę ma napewno wpływ nostalgia, jednak pomimo to polecam grę, każdemu kto chciałby przekonać się na własnej skórze o klimacie tej produkcji. To wszystko sprawiło tylko, że jeszcze bardziej czekam na RE2 Remake, a tymczasem odpalam Resident Evil 3 i ide spotkać się ze starym znajomym. O tej części też napiszę kiedyś kilka słów.

Jeden komentarz Dodaj własny